background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

środa, 2 lipca 2014

Trying to be cool

Ostatnia część mini-poradnika do obecnego Opener Festival. Dzisiaj headliner dnia czwartego, jedyny prawdziwy, którego najbardziej chciałbym zobaczyć. Grają w sobotę, godz. 1:00 na Opener Stage.
Tutaj opisywałem dzień 1, dzień 2 i dzień 3.




***cool***  

Teledysk do Trying to be cool jest genialny. Stworzony przez The Creators Project nawiązuje do najmodniejszych dzieł Michela Gondry'ego czy Spike'a Jonze'a. Co do sekundy poukładany z samych nieszablonowych pomysłów, gdy rzecz rozgrywa się w jednokrotnych podejściach (zespół też gra na żywo). Wokalista odziany w sygnowaną śnieżnobiałą marynarkę przemierza kolejne interaktywne lokacje zaliczając misje (szach-mat) i zbierając ekwipunek godny Prawdziwej Gwiazdy. Jego perfekcyjnie skoordynowane życie jest pełne fajerwerków i oczywiście dziewczyn w bikini. Chcecie wiedzieć jak być cool? Tam są wszystkie najpotrzebniejsze elementy. Zachwycające.

***cool***  

Opisywany tutaj utwór pochodzi z ostatniej płyty Phoenix Bankrupt!. Nie jest to na pewno wydawnictwo tak udane jak Wolfgang Amadeus Phoenix, ale dziwne; dość nieszczęśliwe, bo widać, że mieli spójną, niebanalną syntezatorową wizję. Ostatecznie wydali płytę przefajnioną w procesie produkcji - Bartek Chaciński w techniczny sposób opisuje na swoim blogu jak miksowanie zabiło ten krążek. Głośność, brak dynamiki, standaryzacja brzmienia to rzeczy niewybaczalne gdy idzie o tak delikatną materię jak melodyjne piosenki.



***cool***  

Thomas Mars i Sofia Coppola to moja ulubiona para światowego show-bizu. Na pewno nie tak trendsetterska jak Chris Martin i Gwyneth Paltrow, bo Coppola od dziecka żyjąc z takim nazwiskiem wśród artystów zawodowo zajmuje się kwestią sławy. Jej filmy - choć ultramodne - nie mają na celu zdobycia popularności, tylko posługując się trendami rozkładają je na czynniki pierwsze i odkrywają wpływ medialnych afrodyzjaków na prawdziwe życie. Ona robi filmy, on pisze jej piosenki - poznali się przy okazji Too Young na soundtracku do Lost in translation, a ja polecam szczególnie końcową sekwencję Somewhere opartą i przenikającą się z Love Like a Sunset Part II. Oraz ostatni teledysk do Chloroform w stylowej czerni i bieli wyreżyserowany przez Sofię.



***cool***  

Niejednokrotnie wspominałem o czymś takim jak french touch. Francuskie produkcje wyróżnia od zawsze pewien poziom chłodnego luzu, czy chodzi tu o bujające w obłokach elektroniczne dźwięki Air, czy elegancję zakutych hełmów Daft Punk. Skąd oni to biorą? Być może chodzi tu o historyczną zależność wedle której Francuzi tak naprawdę od zawsze niczym się za bardzo nie przejmowali. Świat cały czas wypomina im elegancką białą flagę podczas II Wojny Światowej, a nieco później najwięksi myśliciele bezrefleksyjnie pałali uczuciem do lewicowej myśli komunistycznej. W teraźniejszej polityce kolejny prezydent zajmuje się romansami, a skrajna prawica swobodnie osiąga dwucyfrowe wyniki. Who cares?

***cool***

Subiektywny wybór najbardziej cool miejsc we Wrocławiu:
  • Helios Nowe Horyzonty - kino z huśtawkami
  • Kalambur - piwo z klimatami
  • Wzgórze Partyzantów - czytanie z drzewami
  • Mediateka - biblioteka z bonusami
  • PWST - teatr z młodością
***cool***  

Dlaczego piszę tego bloga? Bo staram się być fajny. Chyba każdy chce się czymś odznaczać, być wyjątkowo dobrym w jakiejś dziedzinie, dysponować jakimś ficzerem; chociaż w moim przypadku byłby to B Factor. Socjologia nazywa to aspiracjami, czyli chęcią do zajęcia wyżsej pozycji społecznej. Zdradzę Wam sekret : blogowanie pomaga w zdobyciu dziewczyny tak samo jak bycie miłym, ale już Leonard Cohen w swojej biblijnej balladzie zauważył but you don't really cares for music, do you? Cóż, pewnie istnieją gorsze sposoby na lansowanie się takie jak (ob)noszenie New Balansów czy promowanie mody dla powodzian. Lans - lubię to słowo. Jest takie proste, bezpośrednie, nie pozostawia wątpliwości o co tak naprawdę chodzi.

***cool***  

"Trying to be cool" powinno być hasłem Opener Festival. Fakt, to głównie za jego sprawą zadomowił się u nas pewien festiwalowy lajfstajl polegający na koncertowym rozpoczęciu wakacji, zbieraniu opasek i hasztagowania przeżyć na serwisach społecznościowych. Pod namiotami spano też wcześniej na Woodstoku, ale nadmorskie błoto woli być utożsamiane z tym zachodnim na Glastonbury. Zebrany w line-upie zestaw gwiazd - a nie zawsze ich sława wynika z kwestii muzycznych - czyni z Openera wydarzenie bardziej towarzyskie. Wybieg do zaprezentowania pozornej swobody, luzu i modnego przetrwania na polu namiotowym. (Moim ulubionym zajęciem na zeszłorocznej edycji tego festynu bylo liczenie Charakterystycznie Modnych sukienek MSBHV). Jak brudzić się to tylko z klasą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz