background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

niedziela, 19 maja 2013

KROPKI - KRESKI: Nowe Horyzonty


W centrum tegorocznego plakatu festiwalowego znalazł się pocałunek: oś filmowego układu słonecznego, tu w wykonaniu zakochanych po uszy Paula Newmana i Joanne Woodward. Kadr pochodzi z 1963 roku. Dwa ciała w spiralnej pieszczocie, zupełnie jak optyczny wir wprawiany w ruch przez hipnotyzera. Kto wejdzie do kina, nie wyjdzie taki sam – a przynajmniej taką żywimy nadzieję, ilekroć na sali gasną światła.
 -Michał Oleszczyk, Dwutygodnik.com , Festiwal w Cannes (1): Gatsby nasz współczesny.

poniedziałek, 6 maja 2013

Dwunasty Zagranico, podsumowania roku 2012 cz. 2

Druga część podsumowania roku 2012 w muzyce, które w mniej grafomańskiej formie zawarłem na mojej najnowszej muzycznej zabawce, czyli serwisie Spotify.

http://open.spotify.com/user/1167141070/playlist/3rghdUn3wqhCZm5RGzAYkJ

SINGLES


 1. Blur - Under the Westway
Prawdziwa Pieśń, hymn godny olimpijskiego Londynu. Esencja wielkości Damona Albarna ukazującego skrawki sacrum porozrzucane w prozie codzienności; nawet jeszcze bardziej nie-zwykle niż w Out of time. Czekamy na tytuł szlachecki.

 2. Cat Power - Nothing but time
Niekoniecznie spodobał mi się entuzjazm, z jakim na swojej płycie Sun Chan Marshall weszła w elektronikę. Różnica polega chyba na tym, że wcześniej niedostatki i bardziej niewyrzeźbione fragmenty piosenek zalewała samą słodyczą intymnego, barowego klimatu. Komputery niepotrzebnie pośredniczą w tym... byciu Chan Marshall. Ale ta pieśń nadrabia to na szczeście przestrzenią tak znaczną, że rozciąga się przed nami w 11 minutach swobodnej hymniczności.

3. Tindersticks - Chocolade
Dekadencki Paryż, romantyczna Wenecja, ciepły Rzym, upalna Barcelona, pamiętna Werona, winna Toskania, przytulna knajpka, pokój hotelowy, im ciaśniej tym lepiej, łóżko, tapczan. Wszędzie, gdzie występuje duszna atmosfera namiętności, erotycznego oczekiwania z nogi na nogę, (The) Great expectations, warm and smokey, full of possibilities. Jedna z tych oddzielnych historii opowiedziana tą kunsztowną angielszczyzną, której zwykła flegma okrywa stylizację i pulsujące uczucie.
(Koniecznie słuchać z napisami, znakomicie sprawdza się także jako podkład do czytania.)

4. Fun. - We are young
Nie muszę się z tego tłumaczyć może aż tak bardzo, jak Trójka z nadreprezentatywności piosenek Comy w Polskim Topie Wszechczasów, ale jednak to sooo #mainstream #teenage #skins #glee #american #pop #queen #sweet #swag #handsome #hot #yolo. Wyśmiałem już to przy okazji okładki, a jeśli chodzi o kwestię "nagrania" to jest to niewątpliwie jeden z najbardziej potężnych smash hitów pop. Produkcja, która definiuje jakoś brzmienie A.D. 2012 i kunsztownie pozostawiając niemal klasyczne pianino obok tego sunącego basu i samplowanych beatów.

5. Norah Jones - Happy Pills
Podobnie jak Cat Power, Norah zboczyła nieco z akustycznej ścieżki, ale w tymprzypadku bardziej zdecydowane bity (jak zawsze świetny za konsoletą i nawiązujący do soundtracku Danger Mouse) dodały jej charakteru. Gładka dziewczęcość zmienia się w zbuntowaną dziewczyńskość. W towarzystwie smoothujazzącego fotepianu nie można tak stanowczo powiedzieć "get out" to tego potrzeba bardziej wyrośniętej zaciorności.

LONGPLAYS

1. Violens - True
Zabrakło elementu zaskoczenia, małe okazały się też rewolucje reformatorskie. Jest to jednak płyta najrówniejsza i najlepsza zespołu, co - według mnie, który już rozpływał się nad tym The Smiths XXI w. - zdecydowanie wystarcza do wygrania tego zestawienia. When to let go wciąż najlepiej czuje się pływając po nasłonecznionych wodach, Der Microarc kryje w sobie tajemny wzór matematyczny na złożenie indie perfekcyjnego, a sam środek płyty tak samo urywa głowę rozpięciem klimatu tworząc najbardziej intensywne 7 minut roku.
When to let go

2. Twin Shadow - Confess
Znowu analogowe ejtisy, stara szkoła robienia bujania. Podobno były takie czasy, że smutków i desperacji nie szukano ani w pasażach fortepianu, ani w zimnej fali pogłosu suchego rytmu, ani nawet w Tajlandii, ale w rozlewających się syntezatorach, motoryce gitarowych szarpnięć i włosach jeszcze bardziej przylizanych żelem z żałości.
Five seconds

3. Grizzly Bear - Shields
Nowojorczycy znowu bezpretensjonalnie grają lekkość, śliczne piosenki płyną po falach dźwiękowych jak wielcy The Beach Boys. Jednocześnie czai się tam niespokojny nerw, gdy w najlepszym na płycie Yet again używają prostych akordów z tak spektakularną siłą jaką można znaleźć dopiero u Radiohead. Celebrując niemalże sztukę wspólnego pisania piosenek na gitarach wierzę, że mogliby spokojnie wysłuchać moich żalów na "dzisiejszą muzykę".
Yet again

4. Tame Impala - Lonerism
Nieco obłędne i nienaturalnie intensywne granie w trafiające w punkt zakrzywiający rzeczywistość. Duchowi potomkowie Johna Lennona (ten beatlesowski bas) i Ariel Pink bez funcu, za to z gitarami. Totalny zawrót i przewrót. Najodpowiedniejszym obrazem tej muzycznej jaskrawości i nasycenia jest po prostu sama okładka.
Feels like we only go backwards

5. Spiritualized - Sweet heart/Sweet light
Wykorzystałem już wszystkie synominy terminu "niedzisiejsza", ale coś w tym jest, że tylko doświadczeni Ojcowie Założyciele alternatywy zachowali gdzieś w szafach prawdziwe, potężne... wzmacniacze gitarowe. Cała energia niżej podlinkowanego Hey Jane opiera się na starym, dobrym D-dur. Jest w tym jakieś mistyczne uniesienie, prawda i pierwotne przesłanie muzyki gitarowej, które nijak nie chce zmieścić się na tetrabajtach aplowych maców obsługujących najbardziej zaawansowane na świecie zabawkowe emulatory.
Hey Jane

czwartek, 2 maja 2013

2012 cz. 1 po polsku

Hang the DJ (...)
Because the music that they constantly play
It says nothing to me about my life. 

Te słowa Morriseya jak ulał pasują do mojego osobistego odbioru muzyki z rocznika 2012. Nie mam czasu na codzienne sprawdzanie Pichforka, uczenie się nazw kolejnych kolektywów z Londynu czy zarażanie się tak od początku nowym R&B. Można by powiedzieć więc, że oto traktuję muzykę użytkowo, lajfstajlowo (jak mówiło się o X&Y Coldplay, chociażby).   Czarny PR zapewnili łzom przede wszystkim fani „alternatywy”, których gusta ukształtowały się na wysokości lat 2002-2005 i aż do dziś wytrwale oscylują wokół kolejnych płyt Sigur Rós, Björk i tym podobnych, szafujących jałowym patosem, artystów. Ci, którzy – pomimo upływu lat i wyłonienia się nowych interesujących gatunków – wciąż czekają na premiery gwiazd Openera, stali się antytezą odbiorców poszukujących, traktujących serio swoją przygodę ze słuchaniem muzyki.- tak oto wyniośle pisze autor bloga Fight!Susan w tekście o jakże znaczącym tytule "Muzyka i łzy". A właśnie ja chcę płakać, chcę doznawać, a nie poznawać odniesienia do klasyków postmodernizmu; chcę czuć. Czym większym może być muzyka jeśli nie naczyniem dla naszych emocji?

Mało znalazłem dobrych płyt w poprzednim roku, największą pustką napełniało mnie to, że nie wiedziałem czego i skąd mam szukać. Dustepy - pasztety, przezroczyste gadżety. Z tej desperacji wkraczam w skrajność i  poszukuję prawd w tekstach T.Love, a tymczasem przedstawiam małe podsumowanie muzyczne roku 2012. Dla potomności, żebym wiedział czego słuchałem, co złapałem jako fajne (i tak drugie tyle świetnych płyt pasujących rocznikowo podsunie mi Artur Rojek na OFF Festivalu, na co już teraz nie mogę się doczekać).

PIOSENKI 
Z POLSKI



1. Muzyka Końca Lata - Nie ukryjesz się przede mną
Najmilsza randka z historią polskiej muzyki rozrywkowej i wizualny suplement z fenyloftaleiny do "jajogłowych" analiz Polskiego Rankingu Screenagers. Dopiero po jakiś stu przesłuchaniach odkryłem "metodę" tekstu p. Wojciecha Młynarskiego (porównacie sobie obie zwrotki - już nie długo na maturze z języka polskiego). Ale!  Ola Bilińska wdzięcząca się wśród pasteli i w prawdziwych taśmach szpulowych to juz osobny wzorzec kulturowy.


2. Brodka - Varsovie
Ostateczne zwycięstwo Brodki, która mimo wszystkich przekleństw szklanego ekranu, zrewolucjonizowała polski pop, aby niemalże "ironicznie" wrócić raz jeszcze do mainstreamu. Zaraźliwy nawet na poziomie zetki i eremefów, oraz zachaczający o Adelę i Arcade Fire polski przebój lata o tym okropnie "kosmopolitycznym" mieście z anglojęzycznych folderów Vajsaja.

3. Babu Król - Co noc
Jeśli Nie Ukryjesz Się Przede Mną było randką z polską Poezją, to Babu Król bez zbędnych ceremonii i ceregieli zapraszają nas na wódkę. Naprawdę wstrząsająca piosenka z papierosowym dymem mrocznych spelunek wśród których szwędają się kaskaderzy muzyki - trudno sobie wyobrazić bardziej odpowiednich spadkobierców Edwarda Stachury niż mistrzowsko operujący absurdem Budyń i Bajzel.

4. Janek Samołyk - Problem z wiernością
Troszkę po znajomości, ale przecież z taką samą serdecznością traktują już Janka chociażby w radiowej Trójce. Równie swobodnie Wrocławianin ten zbliża się w orbity jakiś Młynarskich klasyków - choćby z tematu: wśród nieco staroświeckich określeń opowiada teraz uroczą historyjkę o przewrotnej dziewczynie z pewnym specyficznym problemem. (Dodatkowe propsy za video cover Charmless Man)

5. Maria Peszek - Padam
Nie znam się na lewackich manifestach, więc w tych wszystkich cierpiętniczych pozach made in thailandia nie znajduję głębszego sensu. Nie ukrywam też mojej niechęci do "córki tego szanownego aktora", bo nie wiem dlaczego musi obrażać moje uczucia religijne czy inne poczucie dobrego smau (słynne - fuj - ogrody) z uporem godnym lepszej sprawy. Dziwno-straszne połączenie Brodki, Nosowskiej i Edyty Bartosiewicz z egzaltacją kandydatki do szkoły teatralnej. Maria Czubaszek XXI w.? Yuck.
Nie mogę jednak nie zauważyć tego fantastycznie zaaranżowanej (Hammondy w końcówce!) popowej skakanki. Gdyby takich piosenek po polsku było więcej, nasza rodzima "scena" byłaby na pewno weselszym miejscem. Lewa strona tańczy i prawa też.



PŁYTY 
Z POLSKI



 1. Afro Kolektyw - Piosenki po polsku
Wiadomo, że Piosenki po polsku sa świetne - uznanie branży, TOP5 Listy Trójki, stylistyczna wszechstronność, brzmieniowe koneksje z Kombi, Zbigniewem Wodeckim czy kompozycyjnym popem XTC, a przede wszystkim słowna perfekcja Michała Hoffmanna utrzymana w trudniejszej materii czysto piosenkowej. Ale dlaczego ta płyta jest tak bardzo ważna? Z socjologicznego punktu widzenia dostajemy kompletny katalog problemów i obaw młodych facetów: blokada fejsbuka, nieprzystosowanie do warunków atmosferycznych, zmienne libido, presja doskonałości, bezwzględność kapitalizmu brak energii życiowej, obciążenia kredytowe, alkoholizm, nocne powroty, zapewnienie bezpiezceństwa najbliższych, stres, utrzymanie związku, wreszcie strach przed ojcostwem i śmiercią.
Jednak z pokoleniowością czy perspektywą generacyjności tej płyty jest tak jak z popularnością klubów AA. Chociaż Afrojax bardzo się stara zdjąć ciężar z samczych barków, oksymoroniczny już z nazwy Związek Niepewnych Mężczyzn jest akceptowany społecznie tylko na płytach Afro Kolektywu.
Mało miejsca na dysku

2. Skubas - Wilczydełko
Broda, łysina, kaszkiet, barczysty tiszert i gitara pod pachą. W odróżnieniu od Afro Kolektywu czy Much, Skubas nagrał płytę świadomie męską. A może nie tyle "świadomie", bo ta męskość wychodzi sama naturalnie, nie jest czymś nad czym musi się zastanawiać specjalnie modulując głos czy dbając o odpowiednie rytmy akustycznych ballad.
Więcej nieba

3. Muchy - chcecicospowiedziec
Nazłośliwiałem i nazewnętrzniałem się nad tą płytą już w tym poście. Ta płyta jest inna: inny jest skład, inne podejście do kompozycji, inne rozłożenie akcentów, ale też inny jest mój wiek i inne miejsce, w którym jej słucham. Zawsze przy kolejnej premierze Harry'ego Pottera recenzenci powtarzali gładkie zdanie "młody czarodziej dorośleje wraz ze swoimi czytelnikami". I pewnie ja też się starzeję, niekoniecznie mężnieję i potrzebuję teraz takich właśnie hałasów.
Wróżby

4. Ul/Kr - Ul/Kr
Perspektywa, eghm, czasowa, z której teraz piszę pokazała dokładniej jak dużym zjawiskiem stał się ten gorzowski duet. Że w Polsce można jak James Blake, że tak duszno i wreszcie głos oraz teksty Błażeja Króla, nie do końca poważane w Kawałkach Kulek objawiły się szerszym wielbicielom. Ale fakt, jest w tym jakaś posępna namiętność, którą świetnie zrozumiałby sam Grzegorz Ciechowski.
Tuż nad głowami

5. Maja Kleszcz i IncarNations - Odeon
I znowu krok w przeszłość. Piękna płyta do tańczenia, ale nie chodzi mi o skakanie i wczuwanie się, potupywanie, ale o prawdziwy taniec. Z partnerką i w eleganckich strojach, niczym Al Pacino w Zapachu Kobiety. To są rzeczy z klasą, dla nas internetowych nieosiągalne, ale ładnie sobie posłuchać tej elegancji. A Maja Kleszcz i tak czuje się swobodnie w każdej epoce.
Śpij śnij



KONCERTY

1. King Cresoute & Jon Hopkins - OFF Festival, Namiot Trójki
Namiot, gitara akustyczna, fortepian (prawdziwy), intymność, U2, Only living boy in New York, delikatność, blisko.

2. Brodka - Kraków, Częstochowa, Wrocław 
Granda. dobijanie się w pobliże sceny, afterparty pomaturalne, krzyczenie z pijanymi studentami, 2x Varsovie, covery, Kropki kreski, stylówa, Frytka, złote buty, pani na klawiszach, Girls just wanna have fun, przespany bilet.

3. Other Lives - OFF Festival, Scena Leśna
Moc, potężne brzmienie, potupywanie, słońce, kulminacje, Thom Yorke z USA, wiolonczela, organy, konsekwencja, przestrzeń.


4. Daniel Bloom - Wrocław, Nowe Horyzonty, Arsenał
Wrocław, Hehehehelios, hipsterzy z książkami, siedzenie na drewnianej podłodze, muzyczny archeolog jako Dejwid Bowie, fajne piosenki były, Wizyta, syntezatory, niech spadnie, letni wieczór, Wrocław.

5. Skubas - Wrocław, Alibi
Gitary, leszek perkusista możdżer, albinos gawędziarz, piwo w słoikach, nie mam dla Ciebie miłości, piesek, efekty trawki, stylówa Skubasa, brzmienia.