background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

piątek, 25 listopada 2011

SP 7" : Off in the night while you live it up (I'm off to sleep)

usesomebody by nathalieandtheloners

Miały to być Kobiety, ale niezwłocznie spieszę z najlepszą muzyczną wiadomością ostatniego czasu : Natalia Fiedorczuk (czyli Natalie and the Loners) tworzy swoją drugą płytę z samym Maciejem Cieślakiem (Ścianka, Lenny Valentino, legenda polskiej alternatywy). Jest to jedyna osoba w Polsce, której nie będę męczyć o Piotra Maciejewskiego (który tak fantastycznie wyprodukował Jej pierwszą płytę) i skoro jest to już druga płyta, a nie nieopierzona pierwsza, to naprawdę możemy się spodziewać czegoś wielkiego.

Jednak nawet tak kluczowa dla nowości wydawniczych roku (mam nadzieję) 2011 informacja stała się tylko komentarzem wprowadzającym do wyżej ustawionej piosenki, tj. Use somebody. Zgadza się, chodzi tu cover tych ryczących farmerów z Texasu śpiewających cały czas to samo i nazywających się Kings of Leon. I nie jest tak, że dopiero teraz mogę przysunąć się do tego okropnego meinstrimu - po prostu to tutaj jest piękne.

Pretty sad. Znowu. Delikatna pulsacja i dobijanie się tym słodkim głosem z jakąś miękką tkaniną w nazwie. Ale podkład stanowi tym razem gitara p. Cieślaka, charszcząca i tętniąca prawdziwym życiem, ona faktycznie jest tą ulicą z obściskującymi się niezliczonymi kochankami. To przez nią przebija się głos Natalie i to od tej ulicy Ona jest ważniejsza. Już na początku można usłyszeć jak bardzo czyni różnicę Cieślak przy konsolecie, bo tylko u niego cisza brzmi tak pięknie. W tym wyświechtanym i przebojowym uuu-hhuh jest coś z repetycji w stylu Is it so razem z bezradnością każącą odruchowo wołać o jeszcze jedną pomoc. Tu, w tej wersji nie ma już flirtującego wyzwania, tylko płacząca chęć zwrócenia na siebie uwagi. W drugiej zwrotce Ona faktycznie przyznaje się do tej trochę obsesji, do tego, że wie wszystko i patrzy na to jak while you live it up i tak bardzo chce być tego częścią. Aż nagle ten bardzo ważny i bardzo hipnotycznie pociągający gość przychodzi do niej jako gość z wizytą. I wie i rozumie i tego właśnie szuka wśród roaming around/looking down. Błogosławieństwo w smęcącym spokoju.

Owszem, jest to klasyczna pościelówa i w życiu bym nie zauważył jak umiejętnie po angielsku potrafią sylabizować Chłopaki Królaki. Albo to sama Natalie, która dosłownie pociąga, włóczy za sobą klimat i te swoje narzuty na których śpi. Jest wkręcanie się i to zamotanie w uzewnętrznianiu się tak często towarzyszące wczesnemu Thomowi Yorkowi kręcącemu się przy statywie mikrofonowym. Bas na szczęście pozostał (wszak piosenką KoL którą lubię jest Revely) i pieczętujący, wyostrzający krawędzie rzeczywistości tamburyn. Głos Cieślaka brzmiałby dobrze nawet w reklamie lodów (ale kazał się wyciąć z komercyjnej Smolikowej Kremowej Rewolucji) ale pisze to człowiek, który nie ogarnia Harfy Traw. Oprócz tego, że wielki to jest też idealnie szorstki, mieszanka iście wedlowska.
Kto by pomyślał, że będzie "w tym coś więcej niż tylko dwa piękne, wzruszające głosy i delikatna melodia"(cyt. Ogórek)                                                   ... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz