background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

niedziela, 15 maja 2011

Pretty Sad

Chciałbym postawić kolejny pomnik dla następnej niezwykle uroczej śpiewającej pani. Tak, znów polubiłem smęty i owszem, znów nie chce popadać w zbytnie emo (przy takiej pogodzie się to po prostu nie da, ale o samotności w czasach ciepłoty napiszę jakoś przy okazji Metronomy). Potwierdza się stara prawda, że najlepszy, a raczej najpełniejszy smutek da się uzyskać nie ze strasznym wyciem i darciem się "aaaaachhhhchhoooohhhjakmiźle" ,ale tylko i jedynie w ciszy, spokoju i z jakże niezbędnym, przysłowiowo wręcz "życiowym" dystansem (vide Damon Albrarn kilka postów niżej). Tym razem w moim dziwnym życiu nawet Damon jest zbyt smutny. Dystans dystansem, przyszedł jednak chyba czas ową melancholijność w pełni zaakceptować.

Czyli więc to, ze ktoś z uporem maniaka i tak i tak lubi "wzluszające pasaże foltepianu" jest tak charakterystyczne, że jakiś-tam-weltschmerz staje się częścią tej osoby,taką charakterystyczną, że nawet "widzialną" - można powiedzieć, że smutek pasuje do kogoś jak wąsy pasują do Adama Małysza (wymyślę kiedyś lepsze porównanie, które przejdzie do potocznego języka, serio). Natalia F. to rozstrzyga tak, że nie muszę nic więcej wytłuszczać czy wyłuszczać. Niesamowite jest dla mnie jak już w pierwszym wersie stawia kawę na ławę "I look so pretty when I sad". Nie ma w tym jakiejś ach opowieści, że ach, znów mnię ktoś rzucił - to opis samej siebie, coś najbardziej oczywistego w świecie. To normalne, że nie może być zbyt fajnie- szczęście jest przecież podejrzane, bo kiedyś się skończy. J nie ma sensu z tym walczyć, jakoś poczekać, bo przecież "but she looks pretty, pretty sad" (pointa refrenu).

Ok, nie będę przesadzać, nie będę opisywać wymyślać całej sytuacji, ale jest w drugiej tam zwrotce (oprócz jakiegoś tam lirycznego zwrotu akcji, ale sam sobie niech ktoś pomyśli) moment, który mnie kompletnie rozkłada. W 1:29 przcudnie harmonijne zejście, które tylko potwierdza spokój osoby śpiewającej - czasem jest nie-fajnie, ale niektórym ze smutkiem jest bardziej do twarzy.

04.Nathalie and the Loners - Pretty sad by yarpen11


Dramatycznie rezygnuję z całkiem zgrabnego zakończenia,; trzeba podbić statystykę trochę, więc napiszę jakim to ja hipsterem nie jestem. Zawsze przyjmowałem The xx jako hajp roku, od jakże wyrafinowanej nazwy na starannych fryzurach wokalistów kończąc. Ok, klimat bardzo fajny, ale spodobało mi się bardziej tylko Crystalised z tą ichnią zamianą wokali gdzieś w środku. Ale ambicje Jamiego xx były tak duże, że wszędzie dosłownie wcisnął jakieś kosmiczne efekty i udziwnienia. Jak bardzo jest to zbędne pokazał sam Damon Albarn, który zaszczycił ich pięknym coverem na fortepian i cymbałki. Na szczęście ostał się odrzut z bajeranckiej płyty przeznaczonej do wymyślania najnowszych gatunków muzycznych. Mógłbym napisać "Wychowałem się na gitarze The Edge'a, więc wiem co to minimalizm, dziwnko" ale licuje to z moją nienaganną estetyką.

"Do you mind" jest cudne. Skupiono się na największym atucie zespołu - wokalach. Są one jak najbardziej delikatne, ulotne, słychać jakby odchylali głowy przed mikrofonami. Z ekstrawagancji studyjnych pozostawiono jedynie rozdeganą gitarę, a efekt echa kojarzy mi się jak najlepiej. Zresztą, uwielbiam takie melodyczne rozjazdy, gdy gitara plumka sobie w tle do w górne rejestry, bardzo fajne rozciągnięcie melodii i jakiś rodzaj chórku (jestem fanatykiem U2 i zawsze staje mi wtedy przed oczami kadr z koncertowego "Miracle drug" ,tak po prostu. something epic).
"Może pojedziesz ze mną dzisiaj gdzieś?".  Nie, nie odbieram tego jako piosenka o seksie (którą raczej jest). Dla mnie jest tu masa ogromnej delikatności i jakiegoś zawstydzenia. Że może jednak, hmm? "baby, I like you're style so just wsiadaj do mnie". Spokój. Zwątpienie. If that's ok?





PS. Polecam soundcloud.com , szczególnie jak się zna magiczny adres innej stronki dzięki której dostajemy bardzo fajne jakościowo .mp3 z chmurki. Podobno to przyszłość muzyki w Internecie. Bardziej audiofilskie niż tuba. 
PS. 2 Wygląda na to, że przesiadywanie do rana w Baraku jest bardzo fajne i można wejść w bardzo fajny klimat i jest czas na rozmyślania dające się kartko-długopisowo sformułować. 
PS. 3 "Rome" Danger Mouse'a i Daniele Luppi to więcej niż płyta roku.    
PS. 4 Szykuję coś zupełnie nowego i "poważniejszego'. Będzie na fejsie jak coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz