background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

czwartek, 21 lipca 2011

Rzym vitange

Danger Mouse and Daniele Luppi - Rome (2011)




Więc Danger Mouse stał się jednym z bohaterów współczesnej muzyki popularnej. Wcześniej na 'Grey Album' półlegalnie połączył (dosłownie) Biały Album The Beatles i płytę Jaya-Z wywołując burzę z mash-upami. Wyprodukował wielką wirtualną operę Gorilaz ('Demon Days'), samego Beck'a ('Modern Guilt') i pomógł pożegnać się ze światem Markowi Linkousowi ('Dark Night of the soul'). Wreszcie wkroczył do mainstreamu hitowym "Crazy" w duecie Gnarls Barkley. Był najciekawszym producentem ostatniej dekady, brakowało mu tylko własnej kapitalnej płyty. Już nie.

Krążek ma tak malownicza nazwę, gdyż zainspirowany został klimatem spaghetti westernów i soundtracków Ennio Morricone. Dosłowne to nawiązanie, bo na albumie gra ten sam zespół, co na ścieżkach dźwiękowych filmów. Nie wiem ile ci panowie maja teraz lat, ale… to brzmi troszkę nieprawdopodobnie, bo grają genialnie! Szczególnie sekcja rytmiczna; bas tworzy osobną melodię, nie jest tylko tłem, a perkusja bardzo ładnie, wręcz jazzowo wybija lekko rytm.

Na przedpremierowych filmikach ze strony promocyjnej oglądamy jak panowie autorzy szukają po włoskich domach określonego instrumentu - organów. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo brzmienie jest faktycznie perfekcyjne, kompletne. Te "dzwoneczkowe klawisze" są właśnie przykładem dbałości o najmniejsze szczegóły (dzwon w 'The World' !). To prawdziwa superprodukcja - jest oczywiście filmowa orkiestra symfoniczna i chór, a ozdobą instrumentalnego wydawałoby się 'Roman Blue' jest pani sopranistka, która 'wyjawia się' niespodziewanie pięknie w końcówce. Cały album ma wyraźnie filmowy sznyt i stylistykę i koncept i jest „muzyką do nieistniejącego filmu” (świetna okładka jako plakat filmowy).

Niektórzy mogą poczuć się lekko rozczarowani udziałem w projekcie Jacka White'a, a właściwie jego wymiarem, bo rzeczywiście - Pan Biały "występuje" tylko w 3 piosenkach na płycie. Zgodzę się, że prawdopodobnie w grę wchodził też szum marketingowy - w końcu Brian Burton pracował do tej pory raczej w duetach, a Gnarls Barkley to... Gnarls Barkley i jego pseudonim artystyczny nie jest jakoś świetnie znany. Z drugiej strony Jack jest tak wielką ikoną, że teraz może tylko pokazywać swoje kolejne talenta i wcielenia jest przecież świetnym wokalistą też. Nie ma obecnie drugiej tak charyzmatycznej postaci w muzyce, a każdy western potrzebuje przecież szorstkiego głównego bohatera. (btw. jako aktor Jack zagrał epizod w "Kawie i papierosach" a jego dbałość o design czy look są już legendarne).

Prawda jest taka, że największa gwiazdą jest ktoś inny. Norah Jones w "Performance by an Actress in a Leading Role" po prostu kradnie całe show, jest tajemnicza, pięknie kobieca i zupełnie inna niż w solowych jazzopodobnych kompozycjach. Nie znam się na soulu, ale feeling jest i głos tylko bardziej delikatny niż u Cat Power. Ma się wrażenie, że te wszystkie utwory instrumentalne to tylko 'interludes' do jej muzycznych scen. Jej piosenki... jedna lepsza od drugiej, a trzecia - finał - zupełnie miażdży i zapiera dech w piersiach i jest tak filmowy jak tylko może być. Norah robi, co chce, szczyt możliwości. Celowo nie podaję linku do tego utworu, aby nie odbierać Wam przyjemności z tak wyśmienitego rozwiązania całej płyty.

Album składa się aż z 15 indeksów, ale ukrywa to tylko największą wadę - Rome jest krótki! Inna sprawa, że nie ma tu ani jednej zbędnej minuty i jest on cudownie spójny, To concept album, który opowiada swoją historię. Nie można do niego podchodzić jak do zbioru singli, to dzieło. W świetny sposób, ożywia ducha przygody starych filmów i bardzo ładnie wprowadza (miejmy nadzieję) modę na takie filmowe i bardziej klasyczne brzmienia.

Spaghetti western forever.




PS. Ale mi wstyd, jeszcze ktoś pomyśli, że dopiero teraz poznałem tą płytę. Otóż chciałem opublikować to na nowej stronce, którą miałem zrobić, ale nie wyszło. Shame on me, bo to świetna płyta jest i trzeba było ją pokazać światu o wiele wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz