background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

piątek, 29 sierpnia 2014

Leżę z tobą wystukując rytm



Gdy piszę te słowa tegoroczna trasa Męskiego Grania dobiega końca i raczej nikt nie będzie za nią płakać. Oczywiście z wyjątkiem Piotra Stelmacha, który z uporem i ekscytacją (nie)godną pracownika Radia Zet wymyślał coraz to nowe i coraz to bardziej kwieciste frazesy o "muzycznych spotkaniach prawdziwych charakterów". Trzeba przyznać, że w przeszłości Męskiemu Graniu faktycznie udawało się doprowadzać do sytuacji nie do pomyślenia, rzeczywiście interesujących jak cover Lecha Janerki na instrumenty dęte czy uśmiech na twarzy Marka Dyjaka. Stworzyła się też nowa klasyfikacja popularności muzyków polskich, kolejno występujących w: mainstreamie i eReMeFach, Męskim Graniu i Trójce, namiotach Openerowych, OFF Festivalu i stoiskach niezależnych wytwórni. W tym roku akcję promocyjną Żywca firmuje najbardziej oczywista para młodych wykonawców - Monika Brodka i Dawid Podsiadło. Jakby nie patrzeć, selekcjonerzy nie wysilili się z muzyczną ideą. Używając konwencji mojej nauczycielki fizyki z VII LO: "Idź do piaskownicy, zgwałć gimnazjalistę i zapytaj go jacy sa najbardziej rozpoznawalni muzycy w Polsce". O ile styl i egzaltacja O.S.T.R.ego może nieco irytować, to jego duet z Michałem Urbaniakiem (bezsprzecznie uznaną legendą jazzową) w zeszłym roku był naprawdę frapujący i odkrywczo ciekawy. Teraz z jazzu został tylko po raz kolejny Mazolewski, który zaraz wyskoczy nam z lodówki (oczywiście z zimnym piwkiem w dłoni).



Wtórność i banalność line-upu Męskiego Grania zaskakująco wiernie oddaje singiel promujący całe wydarzenie. Elektryczny numer napisał Andrzej Smolik, prawdziwy spiritus movens polskiej sceny muzycznej - jego macierzystą kapelą wciąż pozostają Wilki, a swoje trzy grosze dorzucił swego czasu nawet do Lenny'ego Valentino. Jak na profesjonalnego kompozytora przystało, Andrzej wiernie odtworzył popularne w naszym kraju The Black Keys. Niestety dosłownie - to samo brzmienie, rytm i riff ściągnięty z Howing for you czy Gold on the ceiling. Oczywiście nie omieszkałem wypominać tego na fejsbukowych udostępnieniach moich znajomych, ale obok kąśliwego komentarza musiałem zostawić podniesiony kciuk. Lubię to! Fajnie się tego słucha. Bardzo przyjemnie podbija podeszwę buta. Owa chwytliwość i niepodrabiana energia sprawiają, że spokojnie mogę ogłosić, że na przestrzeni lat Elektryczny to mój ulubiony singiel Męskiego Grania (wciąż nie przeszła mi awersja do Waglewskich).

A może to Monika Brodka wznosi moją sympatie do tego utworu na sercowy level? Wyposzczony brakiem jej nowego głosu rzucam się na każdą, krótką nawet autorską linijkę. Bo właściwie co ona robi w tym klipie - po prostu jest. Majestatycznie schodzi na scenę i roztacza aurę bycia cool wygrywając obrazek charyzmą mikrofonowego wybuchu. Mało kto to potrafi, a jeszcze mniej liczni mogą sobie na to pozwolić. Od wydania Grandy stuknie zaraz 5 lat; w międzyczasie kupiła sobie czas wydanie przebojowej Lax EP. Wiedziała, że branży to wystarczy, bo szanowna kapituła Fryderyków 2013 nominowała tą - powtórzę się wyraźniej - EPkę do "Albumu Roku" Najważniejsze, że Monika nie mami tak swoich fanów - jej występy znowu tworzą nowy standard Polski koncertowej i zmienia aranżacje średnio co pół roku. Miejmy tylko nadzieję, że z wydaniem płyty długogrającej będzie jej jednak łatwiej od Gaby Kulki (z takim pietyzmem wypracowującej nowe brzmienie na koncertach, że przemyciła je na "nową płytę" okazującą się być tylko koncertówką). Jest na pewno o co walczyć, bo Brodka dzierży największą szansę na ogólnoświatową karierę od czasów Myslovitz. Założę się, że chodzi teraz z demówkami po najpoważniejszych wytwórniach takich jak XL Recordings czy nie wiem, 4AD. Ok, Kamp! też chodzili, ale nie mieli tak kompletnej osobowości ogarniającej szeroko poza muzykę. Szukajcie jej na lookbookach i Voguach - nadejdzie wraz z najmodniejszymi trendami.

Czy podobny zagraniczny plan ma Dawid Podsiadło? Jeszcze nie wiadomo, na razie z łatwością rozgrywa rodzime etery muzyczne. Weszła ustawa premiująca polskie słowa piosenek? Do dwóch albumowych indeksów dopisujemy swojskie liryki. Reszta płyty gra po angielsku? Dorzucamy kolejne dwie polskie single niealbumowe (w tym jeden do filmu o Powstaniu, +44 do Szacunku Historii). Musimy wreszcie rzucić do radia anglojęzyczną piosenkę? Nic nie szkodzi w zostaniu drugi sezon z rzędu "przebojem lata". Właśnie No, ten ostatni (?) promocyjny oddech zwiastuje zmiany w wizerunku Dawida. Otóż w teledysku do tego utworu po raz pierwszy pojawia się seks! (ładna dziewczyna już była, pozdrawiam Kamilę). Rozczochrany wrażliwiec pokazuje obnażoną klatę i i areszcie szybszy rytm - No od początku było dla mnie najfajniejszym utworem z płyty. Męskie Granie - oprócz poważnego epitetu tytułowego - pomaga Podsiadłemu w medialnym dorastaniu jeszcze bardziej; w rasowych gitarach ma wreszcie szansę zedrzeć swoje mocniejsze rejestry głosu. Trzeba przyznać, że daje sobie radę całkiem nieźle i ta desperacja ucieczki od smutnego chłopca tylko podbija głośność Elektrycznego. Jego następna płyta będzie obarczona ogromnym ciężarem oczekiwań, zdobył przecież wszystkie "rozrywkowe" Fryderyki. Moim zdaniem trochę niesłusznie, bo Comfort and Happiness nie jest tak znaczącym tytułem jak chociażby Granda. Mimo oczywistych zapożyczeń i prostoty kompozycji, po tych wszystkich wyrywających się z ramek ruchach ja także jestem jednak w stanie zaczekać na nią z zainteresowaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz