Uderzenia w stalowe struny. Musztra samokontroli tempa. Poligon mglistej przestrzeni. Marszowy rytm. Niski głos. Chrapliwe zaciąganie. Zimne srebro trąby. Jednostajna barwa moro. Dostojne puzony. Szeregowe werble. Przelot szumów na horyzoncie. Perkusje na dobicie przeciwnika. Defilada wyrzutów gitarowych. Syrena pola bitwy.
Ale nie da się mówić o miłości w krótkich żołnierskich słowach. Choć mają być one ranić brutalnym odrzuceniem, nieoczekiwanie stają się przeprosinami. Nawet taki niezdyscyplinowany wyrzut sumienia nie powinien się przedostać przez wytrenowany pancerz zimnego drania. Odwiecznego kowboja, który zaciska zęby na cygarze nie zaszczycając kobiety ani słowem. Bo jej rolą jest przecież służenie, nie wtrącanie się w sprawy męskiego świata i czekanie, które nie ma prawa do słowa skargi. Tłumaczenia powinny być zbędne, to że nie przytulę cię potem, odwrócę, rzucę dobranoc w męskich relacjach jest oczywistością. Nie powinien nawet znać takich wyrażeń jak to, że serce ci pękło. To przedmiotowe żądanie być zawsze pod ręką także kruszy się nieszczerością po delikatnym przecież jeśli chcesz troszcz się o mnie.
Ten mężczyzna może mówić prawdę, że nie ma we mnie miłości. Uczucia jednak pozostały.
Ten mężczyzna może mówić prawdę, że nie ma we mnie miłości. Uczucia jednak pozostały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz