background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

piątek, 15 lutego 2019

Oh, I believe in yesterday



Przeszli tuż obok stojących pod drzewem obserwatorów. Nieśli latarnie, których ruch powodował, że między drzewami i trawami skakały łagodne, zawadiackie światła. Paplali zadowoleni, niektórzy śpiewali piosenkę o tym, jak wszystko jest niesamowicie piękne, jacy są szczęśliwi, jak wielką satysfakcję sprawia im praca na roli i jak przyjemnie jest iść do domu, do żony i dzieci.
Piosenka kończyła się wesołym refrenem o tym, jak szczególnie pięknie pachną o tej porze roku kwiaty i jaka szkoda, że pies zdechł. Przecież tak ich kochał. Artur oczami duszy ujrzał Paula McCartneya, siedzącego wieczorem przed kominkiem z nogami na stołeczku, nucącego tę piosenkę do ucha Lindzie i zastanawiającego się, co mógłby kupić za uzyskane z niej tantiemy. Prawdopodobnie byłoby to hrabstwo Essex. 

Douglas Adams. Życie, wszechświat i cała reszta.

Cytat z 3. części trylogii Autostopem Przez Galaktykę miał obrazować swobodę z jaką kosmici układają wspaniałe melodie o tym jak cudowne jest życie na ich planecie Krikkit. W obliczu tak naturalnie cudnej melodii pochodzący z Ziemii narrator mógł porównać tą kosmiczną muzykę tylko do utworów The Beatles.



W podobnej sytuacji znajduje się bohater nowego filmu Danny'ego Boyle'a, który nagle budzi się w świecie, który nie zna muzyki czworki z Liverpoolu. Zaczyna przedstawiać piosenki Lennona & McCartneya jako własne czym z łatwością zdobywa globalną popularność. To nic dziwnego, bo rzeczą jaką najlepiej zapamiętałem z koncertu sir Paula McCartneya była jego swoboda w śpiewaniu cudownych utworów.

Otóż 77-letni artysta występował na scenie Tauron Areny przez bite dwie i pół godziny, przez niemal cały ten czas grając na jakimś instrumencie. Jest to zachwycające oraz imponujące, ale nie może być przypadkiem. Być może chodzi o naturalną lekkość bitlesowskich melodii, w ktorych nuty ułożone są w tak doskonały sposób, że harmonijnie wynikają jedna z drugiej nie napotykając na nierówności dysonansów. Albo sekret tkwi w głosie McCartneya, który nie przesadza w rockowej manierze (taki Bono musi zawsze zrywać gardło, to jego styl). Sir Paul jest zawsze uprzejmy i uśmiechnięty, promieniuje z niego spokój najlepszego gospodarza domowej imprezy.

Nie ma sensu tłumaczyć sukcesu utworów The Beatles - powinniśmy raczej szukać śladów ich melodii we wszystkich piosenkach znanej nam teraz muzyki rozrywkowej. Bez nich nie byłoby niczego, tym fajniej będzie obejrzeć "Yesterday" z alternatywną i bardzo absurdalną wizją świata, w którym nie ma Paula, Johna, George'a i Ringo.

PS. Beatlesowski soundtrack to jedno, ale o Kate McKinnon w obsadzie to ja nic nie robiłem :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz