background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

sobota, 27 stycznia 2018

Cwaniacy i luzerzy



Freaks and Geeks (1999)
reż. Paul Feig, Judd Appatow

Freaks and Geeks na pierwszy rzut oka realizuje banalnie prosty schemat amerykańskiego serialu o nastolatkach. Dwie grupy rówieśnicze: kujoni i luzacy, chłopaki i dziewczyny, nastolatkowie wkraczający w dorosłość i dzieciaki wchodzące w nastoletniość, licealne odkrycia i przypały,
bunt pokoleniowy i żadnych mniejszości rasowych. Zwykła sympatyczna komedia? Jak mówi cytat z innego klasyka coming-of-age story Przekleństw Niewinności: "Najwyraźniej nigdy nie był pan 13-letnią dziewczynką".

Serial stał się kultowy, mimo tego że zdjęto go z ramówki po pierwszym sezonie z powodu słabej oglądalności. I właściwie nie powinno to nikogo dziwić, bo twórcy konsekwentnie prowadzili fabułę jakby mieli do czynienia z obrazem kina niezależnego. Przerabiamy właściwie wszystkie możliwe problemy nastoletniego życia, razem z bohaterami przechodzimy je po kolei i metodycznie. Robi się nieco hiobowo, ale nic w tym dziwnego, jeśli uświadomimy sobie, że pilot serialu opowiada o radzeniu sobie ze śmiercią.

Motywacją dla działań głównej bohaterki, Linsday Weir jest odejście jej babci, która w ostatnich słowach przekazuje wątpliwość co do istnienia świata po drugiej stronie. Tak jak chwieją się zasady amerykańskiego społeczeństwa lat 80-tych, podobnie Linsday postanawia wyjść z roli wzorowej uczennicy i zakumplować się z luzakami - grupą dziwnych wyrztków. Dziewczyna odkrywa zupełnie inny świat nadwyrężając zasady jej rodziców i prowokując zderzenia różnych klas społecznych. Czy wpływ na jej dezycję miał także magnetyzujący urok 20-letniego Jamesa Franco? Jak najbardziej.
Jej młodszy brat, Sam nie szuka fajnego towarzystwa - on chce po prostu przeżyć. Jak każdy dzieciak w newralgicznym puncie swojej szkolnej egzystencji zanim nie urośnie, unika rzucania się w oczy. Trochę dokuczania osiłków, trochę niepewności cielesnej, ale w paradzie młodocianych rozterek zawsze może liczyć na swoich przyjaciół-nerdów: chudzielca Billa i śmieszka Neala.




Jeśli mówimy, że ktoś jest w "sile wieku", oznacza to, że wykorzystuje swoją metrykę w jak najlepszy sposób. W przypadku obsady Freaks and Geeks mamy zaś do czynienia z siłą młodości. To castingowe złoto, aż trudno dzisiaj uwierzyć jakim cudem na planie spotkała się taka ekipa. Ziomeczki rządzący komedią w XXI. wieku Seth Rogen i Jason Segel, Laura Cardinelli ze swoim nieśmiałym i szczerym uśmiechem, John Francis Daley z szeroko otwartymi oczami (który przejdzie reinkarnację w osobie Finna Wolfharda ze Stranger Things), Samm Levine z firmowym uśmiechem młodocianego komika, półotwarte usta nieobecnego Martina Starra... Trudno ocenić na ile to postaci znane nam z serialu, a na ile przywołują licealne klisze, które znamy z każdego albumu szkolnego.
Jednak najbardziej ikoniczną, rock'n'rollowo magnetyzujacą para jest James i Busy Philipps. Kochaja się i nienawidzą, jak Sid Vicious i Nancy Spungen; a raczej jak Thurston Moore i Kim Gordon idąc tropem gunge'owej stylówy. Ich brutalna relacja przełamuje romantyczne decorum podarowując freakom z przedmieścia dramatyczną głębię.

Gwiazdorami okazali się także twórcy serialu: opowiadający o własnych przeżyciach Paul Feig i Judd Appatow. Ten pierwszy był autorem pomysłu na serial, bo Freaks And Geeks to historia wzięta wprost z jego dzieciństwa. A pózniej min. konwertował The Office na amerykański rynek i wyreżyserował kapitalne Bridesmaids. Appatow zaś jest oddzielną instytucją, najpotężniejszym człowiekiem w komediowym świecie - produkował min. serial Girls i kilkanaście przebojów kinowych ze wspomnianymi Rogenem i Franco. Warto zauważyć, że wprowadził do gatunku poważniejsze tematy z rozmaitymi przypadłościami mniej lub bardziej psychicznymi jak w Trainwreck, serialu Love, czy ostatnio The Big Sick. 
Problem w tym, że takie dorosłe tendencje nie były mile widziane przez szefów NBC. Nie rozumieli potrzeby tak poważnych wątków w serialu dla młodzieży, domagając się więcej szczęśliwych dla bohaterów momentów. Wychodziło to średnio - bez spojerów, ale powiedzmy że było jak z zespołem a'la The Smiths grającym smutne piosenki. Wytwórnia chce weselszych przebojów, ale jedyne co wychodzi to There is a Light that never goes out

Poważne tematy podejmowane przez serial amortyzował humor: wynikający z niezręczności i odzywek charakterystycznych dla danej subkultury. Interakcje wychodziły zupełnie naturalnie; chemia między aktorami musiała istnieć, bo nie potrafili jeszcze grać. Oraz niepodrabialny klimat bycia poza czasem. Z dzisiejszej perspektywy mamy 3 różne warstwy czasowe: serial był kręcony 20 lat temu, akcja działa się w klimacie retro dekadę wcześniej, a my obserwujemy z sentymentem początki karier wielkich gwiazd.  To wszystko podbija tylko wrażenie, że nic się nie zmienia i oglądamy pocztówkę z bezczasu dojrzewania.

Śledząc wypowiedzi twórców na temat planów dotyczących kontynuacji można się nieco przestraszyć ich żelaznej konsekwencji. Jak bywa w przypadku wizjonerów, wreszcie dopięli swego, ale wtedy uparcie trzymali się swojej wizji: w drugim sezonie mieliśmy zobaczyć problemy z narkotykami, niechciane ciąże i zmiany barykad głównych bohaterów. Mając w sercu ciepłe miejsce dla młodych bohaterów, nie wiem czy chciałbym zobaczyć ich jeszcze bardziej pogmatwaną przyszłość.
Sekret Freaks and Geeks zawsze tkwił w tym, że przygody młodocianych bohaterów były takie lekkie - trochę egzaltowane, bo bez większych konsekwencji. Wszystkie perypetie, które ich spotykały to rzeczy z których raczej się wyrasta, co pozwalało widzieć ich przyszłość w jasnych barwach. Serial był źródłem nadziei dla wielu luzerów i popychadeł. Jeśli twórcy i aktorzy otrząsnęli się z porażki serialu stając się gwiazdami kina i telewizji, może jest i szansa dla takich frajerów jak my?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz