background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

wtorek, 20 października 2015

SNL: The girl most likely



Humor w Saturday Night Live (nadawanym na żywo amerykańskim programie rozrywkowym) w największej mierze opiera się na komizmie postaci. Wynika to oczywiście z podstawowego założenia szoł zapraszającego wielkiego gwiazdy, które są gospodarzami (hostami) odcinka do udziału w skeczach, ale świadczy również o kluczowym znaczeniu stałej obsady aktorskiej (cast members) sobotniego programu. Każdy tydzień to zestaw zupełnie nowych skeczy i postaci, dlatego najważniejsza staje się różnorodność. I właśnie różnorodność jest znakiem rozpoznawczym pięknej i zachwycająco zabawnej Kristen Wiig. Podczas swojej 7-letniej kariery w SNL zasłynęła jako specjalistka od "one note characters" - postaci, które można opisać zaledwie jednym zdaniem. W historii programu zapisała się min. jako Gilly (klasowa łobuziara), Target Lady (sprzedawczyni w sieci supermarketów Target), Penelope (kobieta dopowiadająca historie innych ludzi), Sue (kochająca niespodzianki i niezdolna do utrzymania ich w tajemnicy), Rebeca Larue (ekspertka od flirtowania) czy Lillian (przesadnie skromna śpiewaczka). To tylko niektóe z jej powracających postaci (reccuring characters), Kristen ma na swoim koncie również fantastyczne impresje sławnych postaci takich jak Lana Del Rey, czy Bjork. "Tak bardzo jak odlatuje do stanów ekstremalnych, jej postaci są zawsze mocno osadzone na ziemii" - powiedziała o Wiig jej przyjaciółka z SNL (oraz Bridesmaids) Maya Rudolph i wydaje mi się to najlepszą definicją występowanie w tym programie rozrywkowym. Na początku mamy dobry żart, a swoją drogą idzie gra aktorska upstrzona małym szaleństwem i dużymi, przerysowanymi gestami. Kristen Wiig zrobiła oddzielny segment nawet z tak zwyczajnej roli jak "rozmowa twojej mamy z Megan Fox".



Saturday Night Live to tylko program rozrywkowy i aktorom raz uznanym za komediowych nie jest łatwo udowodnić swoje umiejętności w świecie filmu. Dlatego po odejściu z SNL Kristen wybierała mniej efektowne, wręcz dramatyczne role. Jej bohaterki były wyraźnie przygaszone, celowo zaniedbane i zmagające się Życiem z naprawdę poważnymi problemami. Zmarszczki Kristen szczególnie wyraźnie było widać w ekranizacji opowiadania kanadyjskiej noblistki Alice Munro Hateship Loveship, trochę mniej w The Girl Most Likely (którego to filmu Wiig była również współproducentką). Być może to zbyt dramatyczne kierunki wyboru, ale mówimy tu o typowym slow-moving kinie niezależnym gdzie perypetie i dziwności postaci mogą wydawać się trochę nielogiczne. Skomplikowane bohaterki tych dwóch filmów były chwilami nudne, ale właśnie wtedy Kristen Wiig wnosiła trochę światła ratując je swoim humorem i naturalnym optymizmem. Moim ulubionym obrazem z tego indie nurtu kariery aktorki jest The Skeleton Twins - ulubionym dlatego, bo gra tam z Billem Haderem,równie niezapomnianą gwiazdą SNL. Oglądanie ich razem na ekranie to czysta przyjemność od razu widać jak wielka łączy ich przyjaźń. To co w filmnie o bliźniętach w depresji dodaje relacji bohaterów szczególnej głębi, w Saturday Night Live pozwalało tej dwójce na robienie sobie nawzajem... dziwnych rzeczy (dość powiedzieć, że Bill wypluwał na nią całe koktajle i naruszał jej "lady parts"). Właśnie Hader (Mistrz Impresji) przedstawił Kristen jako zakrywającą się rękami osóbkę, która nie chce zwracać na siebie uwagi, jakby cały czas było jej zimno. Bardzo słodki i chyba najbliższy prawdy obrazek odmalowany z troską przez prawdziwego przyjaciela.



Tragikomiczne wątki talentu Kristen Wiig perfekcyjnie zbiegły się przy okazji Bridesmaids, filmu opowiadającego o tym "co znaczy odkrywanie nowego rozdziału w życiu" kobiety - czyli przygotowaniu do wesela. Za mąż wychodzi Maya Rudolph, a Wiig gra jej samotną przyjaciółkę, która wciąż przegrywa życie. Pierwsza część filmu jest bezbłędnie komediowa, zachowuje tempo jak w najlepszych skeczach SNL, a jedna konsekwentnie budowana postać Kristen z łatwością żongluje różnorodnością żartó z marszu wchodząc w coraz to nowe konwencje. Jak to w komediach produkcji Judda Appatowa bywa, żarty balansują na granicy dobrego smaku, czytałem jednak opinie, że scena niekontrolowanej biegunki w sukniach ślubnych też jest pewną kobiecą rewolucją. Druhny wyraźnie nawiązują do kumpelskiego kina, ale tam gdzie wjazd do Kac Vegas byłby dla fanów dopiero początkiem balangi, dla kobiet okazuje się być powrotem do rzeczywistości. Kończą się głupie żarty, nie będzie żadnych zabaw w jaskini rozpusty, nastrój zmienia się o 180 stopni wchodząc w cień smutnej historii. Bohaterce Wiig wszystko wali się na głowę z taką starannością z jaką dziarska dziewczyna dostarczała wcześniej dowcipy, a jej ślepe uderzanie o dno budzi wpółczucie pozostawiające tylko moralnego kaca. Kontrast sytuacji czyni historię jeszcze bardziej zwyczajną, bo każda zabawa kiedyś się kończy, jak w życiu. Więcej nie spojleruję, ale na szczęście energia powraca w finałowej części.





Bridesmaid zarobiło aż 250 milionów dolarów stając się zaskakującym blockbusterem, ale nie tylko dlatego jest najważniejszym filmem Kristen Wiig. Aktorka otrzymała nominację do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny, co jest już bardzo poważną rzeczą, a sam film zapoczątkował dyskusję o roli kobiet we współczesnej komedii. Jedna z najbardziej wpływowych postaci amerykańskiego humoru, a wciąż bardzo wiemy o jej życiu prywatnym. Tak cudownie paradoksalne są jej występy w tradycyjnych late night shows, gdzie nie tylko nie mówi, ale często w ogóle nie występuje we własnej postaci. Z drugiej strony jednak mówimy o osobie, która odkryła się w jednym z najbardziej emocjonalnych momentów w historii telewizji. Po sukcesie Bridesmaids była już wielką gwiazdą, mogła zrobić wszystko, zacząć nowe projekty, brylować, zarabiać, czy po prostu wydawać, a ona powróciła na jeszcze jeden sezon programu. W najpiękniejszy i najczulszy możliwy sposób pożegnał ją sam Mick Jagger, Arcade Fire wykonujący (naprawdę fantastyczny) cover Rolling Stonesów i cała rodzina Saturday Night Live. Jak tu ich nie kochać?




PS. Dwa nowe filmy z Kristen można właśnie zobaczyć we Wrocławiu na American Film Festiwal w Nowych Horyzontach. Ja idę jutro na Diary of teenage girl, ale później będzie też Nasty Baby. Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz