background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

niedziela, 1 marca 2015

Czas wschodnioeuropejski


(na zdj: Aneta Kopacz, Urszula Żal, Agata Kulesza, Agata Trzebuchowska)


Okrągły rok przed oscarową galą, która przyniosła Idzie nagrodę dla najlepszego filmu zagranicznego, 5 lutego 2014 roku w sercu Nowego Jorku rozpoczął się przegląd Martin Scorsese Presents : Masterpieces of Polish Cinema. Seria pokazów arcydzieł polskiego kina sygnowana nazwiskiem jednego z najwybitniejszych reżyserów świata, a zarazem wielkiego fana Andrzeja Wajdy i Krzysztofa Zanussiego. Twórca Taksówkarza wielokrotnie podkreślał jak duży wpływ na jego pracę miała Polska Szkoła Filmowa, a organizowane w całych Stanach Zjednoczonych pokazy 21 dzieł są swego rodzaju podziękowaniem pilnego ucznia dla europejskich mistrzów. Nasza kinematografia nie mogła znaleźć lepszego ambasadora



Kwestie artystyczne nie cieszą się zwykle największym zainteresowaniem czytelników, dlatego dyskusja o Idzie w polskich mediach skupiła się na aspekcie (przynajmniej dla niektórych) fundamentalnym - czy aby to na pewno polski film. Nie chcę się wikłać w kwestię antypolskości, a bardziej tożsamości samego reżysera, który zwykł tworzyć zagranicą; jednym z najczęstszych zarzutów pod adresem Pawła Pawlikowskiego było "skierowanie filmu do zagranicznego widza" z uproszczeniami/przekłamaniami historycznymi włącznie. Cóż, jeśli komuś nie wystarcza fakt, że film powstał za dotacje PISFu, grają w nim nasi aktorzy, podobnie jak polska jest ekipa (Łukasz Żal!), to spieszę z tezą, że cały oscarowy sukces Idy polega na narodowości obrazu. Na polskości własnie.



Ida zawiera wszystko to co amerykańskiemu widzowi kojarzy się z Polską. Komunizm, religijność, poniemieckie kamienice, samochody mydelniczki, alkoholizm, antysemityzm, groby w lasach, głuchą wieś, jazz i zdjęcie Krzysztofa Komedy z saksofonem. Czarno-białe, kwadratowe kadry będące najbardziej wyjątkową cechą filmu (jak najbardziej zasłużona, choć zaskakująca nominacja za zdjęcia) każdym spojrzeniem nawiązują do osiągnięć Polskiej Szkoły Filmowej - wszyscy pamiętamy legendarne kadry z Popiołu i Diamentu czy Salta. Tak się składa, że kameralny romantyzm i chłodne piękno obrazów pustej Polski stały się w Ameryce bardzo cool. Nie znam się na filmach, ale w mojej skromnej opinii Ida nie jest jednak jakimś och arcydziełem - przynajmniej nie większym niż Nóż w wodzie czy Ziemia Obiecana, które złotej statuetki nie zdobyły. Film Pawlikowkiego idealnie trafił w oczekiwanie rozbudzone przez promocyjny cykl Martina Scorsese, jak również w gusta nowojorskich krytyków, którzy mogli spokojnie posnobować się małym filmem ze smutnej (szczególnie dzisiaj) Europy Wschodniej.

Tegoroczne rozdanie Oscarów w ogóle było jakieś takie mniejsze; przynajmniej produkcyjnie. Rozstawienie głównych kategorii przypominało bardziej festiwal filmów niezależnych Sundance (Whiplash), a najbardziej hollywoodzkim nazwiskiem był Michael Keaton. Jego sława była oczywiście ujęta w pyszny nawias, a sam Birdman to "sztuka teatralna, którą niechcący nakręcono" - pewnie dlatego akurat ten film był moim ulubionym; Oscary rozdałbym całej obsadzie. Sprawa ukraińsko-rosyjska też zwróciła jakąś uwagę, bo głównym konkurentem Idy (pamiętajmy, że nasz kraj umiejscowiony jest gdzieś na miejscu Ukrainy) był Lewiatan traktujący o współczesnej Rosji. Ale znowu - nie powinniśmy mieć z tego powodu zbędnych kompleksów, czego najlepszym dowodem jest zdjęcie przedstawiające przedstawicielki nominacji do złotej nagrody. 

Brilliant, gorgeus, extraordinary, astonishing, beautiful, successful, charming, stylish, witty, flirty, priceless, marvelous. Fotka zrobiona jest telefonem komórkowym, co tylko służy swobodzie i podkreśla fakt, że one wszystkie są czarowne ot, tak bez pozowania i fotoszopowania. Rozluźniona, świadoma duma z kobiecości, którą postanowiły jednak podarować niegodnemu fotografowi. Naturalna symetria - dwie lampki na wysokości łona i dwa profile zwrócone w przeciwną stronę; długie nogi stykające się pod idealnym kątem i dotknięcie dwóch dyskretnie nagich ramion. Wreszcie przezrocze wszystkich wieczorowych odcieni sukien i wycofany magnetyzm Agaty Trzebuchowskiej, która - zgodnie z zapowiedziami o jednorazowości aktorstwa - odwraca się od wielkiej kariery. A szkoda, bo nawet w megapikselach iPhone'a skupia na sobie całą uwagę. Nawet papierosy mi nie przeszkadzają, bo zostały stworzone właśnie do takiego niepokornego spojrzenia w przestrzeń jakim piorunuje Agata Kulesza. Tyle erotyzmu na jednym zdjęciu, które słusznie powinno przejść do historii. Zapomnijcie o jakimś Oscarze - najważniejsze, że wszystkie te kobiety wracają do nas, do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz