background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

sobota, 15 października 2011

I am trying to break your heart


Wilco - Yankee Hotel Foxtrot (2002)

Rozstanie, odejkście. Nadzieja, znudzenie. Smutek, irytacja. Takie coś jest ssilnym bywa przeżyciem i niełatwnym. Czasem dla jednej strony jest dłuższe i bardziej obfitujące w emocjonalne wydarzenie. Było 1000 filmów i 10000000 historii na ten sam temat, ale każda jest chyba inna i chyba chyjątkowa. Czasem trzeba zrobić film, spisać tę żałosną kronikę, żałośnie się uzewnętrznić. Yankee hotel foxtrot to kolejna taka historia, rozdzierająco spójna i skrupulatnie dokładna.

I AM TRYING TO BREAK YOUR HEART
historia w płycie na Chłopaka i Zespół
(Film więc)
Scena I : This is not a joke so please stop smiling.
Chłopak :Jestem samotnym chłopakiem w samotnym mieście i och, jak te lampy się samotnie gasną, ona odeszła. Tylko trochę się napiłem, dotykam Istoty Centrum Rzeczy, ale jak do dupy, ziwaniłem, beznadziejnie,m ale fajna ławka, idę spać.
Zespół (czyli osoba tłumacząca scenografię emocjonalną) : Znów się musiał upić, przecież na słabą głowę i zaczyna strasznie marudzić i się dzisiaj dodatkowo załamuje. Nie dochodzą do niego wszystkie nasze dźwięki, więc jesteśmy tylko trochę, czasem się dobijemy do jego świadomości. Wszystko mu się miesza w tym amoku procentowym i nareszcie zasypia jak dziecko.

Scena II : Phone my family, tell them I'm lost on the sidewalk.
Chłopak : Niee, to nie jest okej, mam kaca i dalej o Niej pamiętam, że jest mi źle. Chcę jeszcze się poużalać, poprzypominać, przecież było tak super i cudownie, "I wanna see movies of my dreams".
Zespół : Tylko on tekstowo coveruje Built to Spill. My robimy sielankę z grubsza, wszystko mu się przesuwamy, tyle razy było kiedyś rytmicznie mijały dni z Tamtą fajnie, ale on chce nadziei, że ciągle sam idzie sobie.

Scena III : There is something wrong with me.
Chłopak : Jeej, znów się budzę w jakiejś szopie, niee, znów te dźwięki TEJ piosenki, radio mnie zabija specjalnie, a głowa to pęka. Ok, ogarniam, chcę jej coś powiedzieć, nareszcie coś wiem, to będzie to dobre coś i... i... i... przecież o to chodzi, prawda? Zbieranie jabłek po prostu i po prostu nie przejmowanie się odległościami i All-this-distance-has-no-weight-making-love-understandable.
Zespół : Zaczynają się znów kłopoty z jakimkolwiek kontaktem, znów jest pijany, ale bardziej chory, tylko nie ogarnia. Myśli myśli, myślą, myślimy, coś się tam świta (bębenkiem). Nareszcie dotarł do tego, zjarzył, obczaił, skapował, (zrozumiał). Zwykły hipotetyczny obrazek, szczęśliwy, cymbałki pokazują rzeczywistość, w którą owszem, można tam być o, pomimo tego złego. Nareszcie się zestroiliśmy i Odpowiedź. On strasznie się nią jara, nie może tego ukryć, wszystko wykrzykuje do załamania gardła.

Scena IVIt's war on war.
Chłopak : To wszystko to nic, przecież ona mnie nie chce, nie zmienię tego, od początku było to przesądzone, bo cóż, cała zabawa zmierzała do porażki. Ale już to widzę i to nawet normalne, prawda? Szkoda mojego spokoju, prawda? ale Ty też coś przegrałaś, każdy musi.
Zespół  : Ok, kazał nam robić znów sielankę, że taki Playground love i wszystko ot tak, kicanie po zieleni. Ale z tym końcem jednak wszystko spada i ucieka, rozmywa się jak gitary. To i tak nieuniknione.

Wilco - Jesus, Etc by Saturday Stevens

Scena V : You can rely on me honey.
Chłopak : Przecież zostaniemy przyjaciółmi, prawda? Zawsze możesz na mnie liczyć i zawsze miałaś rację o gwiazdach. To nasze uczucie, dalej dobre, przecież.
Zespół : Wcale on tak nie myśli, nie tylko to. cały czas, znów chce tylko tylko być przy Niej, aby być potrzebnym,. Ta wielka nadzieja zilustrowana jest jednym z lepszych przejść melodycznym w ogóle z d-moll do B-dur. To połączenie w 24 s. ma w sobie niesamowitą ilość ciepła i takiej ludzkiej życzliwości. Ale on chce też więcej- te smyczki mówią o potrzebie podzielenia się taką prawdziwą miłością. Tam jest nawet specjalne zwolnienie roztaczające tę urokliwą rzecz jasna perspektywę którą on "jaśnieje między wieżowcami".

Scena VI : I know I would die if I could come back new.
Chłopak : I źle 0- to koniec, ostatecznie, nie do naprawienia. Nic nie zmienię, świat się idzie dalej, a ja sam tu muszę grać. Nic się nie ja nie zmienię, ale chciałbym chociaż zaryzykować (stać się czymś innym).
Zespół : Ta gitara to taka trąbka, sygnał na pobudkę, to ma być powrót do rzeczywistości. Niestety - smutnej, snującej się. Chłopak stara się dzielnie, ale nic przecież nie zrobi na to, że świat mu się wali (połamane dęciaki, echo pianina). Narastający szum.

Scena VII : She fall in love with the drummer.
Chłopak : widziałam ich! Przemkliwali przez miasto bezczelnie naparzając w te obrzydliwe bezduszne metalowe "gary". Teraz to jemu sobie tańczy, nagle przestała doceniać dyskretny urok folk-indie-rocka. Straciła niewinność! (w muzyce tzn.)
Zespół : Nie, nie da się ukryć, że to ona teraz nieźle zapieprza z tymi metalami, pewnie, że mają tam mocniejsze power chordy, ale to takie celowe wyśmianie jest, którego nie umiemy sobie do końca dopasować. Ona teraz ma inne, szybsze życie.

Scena VIII : I am the man who loves you.
Chłopak : Piszę do Niej nowy list, ale już nie za pomocą skrupulatnie zatemperowanego ołówka, tylko czerwonokrwistym grubym mazakiem. Mogę być nawet tym całym metalem . Jesteś jakaś dziwna, ale daj mi jakikolwiek warunek, daj mi szansę, każ mi być innym, złym - będę. Teraz nawet powiem to głośniej. No i krzyknę!
Zespół : Wkręcił się w tę nową "metalową" stylistykę, nam też kazał, ale teraz chociaż robi to z jajem. Z drugiej strony - nie wiedziałem że on potrafi tak szybko grać tą najgrubszą kostką do akustyka., a nasz perkusista podbija talerz, 666. (no dobra, wiemy, że to i tak The Beatles, ale próbowaliśmy.)

Scena IX : Every song's a comeback.
Chłopak :A jednak wracam do Ciebie. Tylko w piosence, ale musi mi to wystarczyć.Wiem, że to nie jest prawdziwa rzeczywistość, ale jest tak nęcąca, że wolę marzenia od żucia. Tam jest lepiej, chociaż to nie Ty. Ty nie możesz być tak oczywista. Wspomnienia są takie... stabilne i nie oddadzą Twoich szaelństw, to za mało, żeby Ciebie odtworzyć, to niemożliwe - jesteś zbyt perfekcyjna żeby można było Cię skopiować. Mam na to za mało miejsca w pamięci.
Zespół : Bardzo ważna piosenka, kolejny (po Radio Cure) punkt kulminacyjny, coś jak III epejsodion. Jest fajna zabawa, ale chyba jednak nie. Coś jak oglądanie koncertu na juTubie. On też walczy o przełamanie tej całej historii. W sumie ta piosenka wyjaśnia sens robienia tej całej płyty. Wszystko sprowadza się do tego refrenu właśnie.

Scena X : I really wanna see you tonight.
Chłopak : Rozumiem, teraz już naprawdę. Chociaż chciałbym, to tak naprawdę nie mam gdzie Cię zaprosić, nigdzie Cię wziąć. Wszystko będzie marnym miejscem. Bo bez Ciebie wszystko takie będzie. I całe to miasto mało mnie obchodzi. Nic nie zmienia.
Zespół : Samotny Spokojny Nocny Spacer Pełen Zrezygnowania. Sposób w jaki pianino przebija się przez swój własny przester jest godny najwyższego uznania. Jest skąpany w czymś straszliwie prostym, ale Chłopak musi jeszcze przez to przejść. I panorama miasta z zachęcającym Seaside Neon Love pt. YANKEE HOTEL FOXTROT.

Scena XI : I've got reservations (...) not about you.
Chłopak : To już naprawdę koniec. Dla mnie też. To od początku było jasne, my nie możemy być razem, bo to po prostu nie jest to.. Nie jestem Tobie przeznaczony czy coś. Mogę mieć tak wiele rzeczy, ale nie Ciebie. To tak jak zawsze. Dziękuję.
Zespół : Odległe, coraz bardziej nierealne dźwięki. Ale niesamowicie proste. Miarowa argumentacja i prosta odpowiedź.



Scena XII : (...) at so many things (...)
Chłopak :     -
Zespół : Chłopak kończy, Chłopak odchodzi. Próbując pozbierać kawałki swojego życia, aby je na nowo coś zrobić. To już inna historia, naturalne przejście. Normalne życie bez czegoś jeszcze.

 KONIEC


Lubię myśleć o tej płycie jako "alternatywne All that you can't leave behind". Obie w jakiś sposób dotykają doświadczenie 11 września 2001 roku, czyli atak na WTC. Zawsze zastanawiałem się nad pewnym wieszczym proroctwem Bonia każącemu nagrać im piosenki takie jak New York, czy Peace on earth, czy Kite. Nigdy nie uważałem tej płyty za najwybitniejszą U2, ale kocham ją za takie momenty jak Walk On ze strażakami. Podobnie Wilco - wszędzie piszą o legendarnym wpływie na Amerykanów po 11/9. Okładka nie może być przypadkiem, podobnie można interpretować Jesus, Etc. . Inna sprawa, że ja jako Polak nie mogę tego zrozumieć i nawet nie próbuję, specjalnie więc w ten sposób ująłem tą płytę.

Na szczęście nie zawsze muszę być konkretny i opiniotwórczy, więc piszę sobie co chcę. Tytułem jeszcze wyjaśnienia - powyższy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz