background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

sobota, 6 sierpnia 2011

SP 7'' : Please brother let it be...



Sierpień, 1996 roku. Gdzieś w USA Oasis ma zagrać prestiżowy i bardzo ważny koncert z serii MTV Unplugged. Kilkanaście minut przed występem główny wokalista tego zespołu, Liam Gallagher dochodzi do wniosku, że nie chce brać udziału w koncercie, bo podobno ma chore gardło. Z wcześniejszych wypowiedzi jednak wynikało, że Liam ma w głębokim poważaniu fanów ze zgniłej hameryki i generalnie brzydzi się nastrojowymi akustykami. Sytuację ratuje jego brat Noel, który jest autorem wszystkich piosenek z pierwszych (najlepszych) albumów grupy. Zastępuje wyrodnego brata na wokalu i daje świetny koncert.

Później, w 2009 roku, wiadomo - Oasis rozpada się po trwającym od zawsze konflikcie braci Gallgaherów. Liam (ten zły) zatrzymał przy sobie pozostałych członków rozbitego Oasis i jako Beadly Eye wydali na początku tego roku płytę, która - o dziwo - nie okazała się gniotem czy porażką. Noel zapowiedział jednak aż dwie płyty, a pierwszy owoc projektu Noel Gallagher's High Flying Birds ma teraz swoją premierę.

O ile Liam odgrażał się, że Beadly Eye to prawdziwe "rockowe granie" mocniejsze od jakiegokolwiek Oasis, to z kolei Noel poszedł w drugą stronę - bardziej popową i piosenkową. Tytuł singla na temat śmierci jest mylący, bo od razu w tekście pojawiają się słowa-klucze jak "sunshine/summer in the city, kids are looking pretty" ,które to słowa sa zalicane do łagodnego radiowego świata (sunshine +2, bo śpiewane falsetem). Po odejściu z Oasis Noel mógł wreszcie odłożyć spokojnie gitarę elektryczną i uciec od rockendrollowego-stadionowej epickości zespołu. Pewna podniosłość jednak pozostaje, wyraża się jednak w innych kategoriach, bardziej "lokalnych". Tę "ważność utworu" w uwydatnia nienachalna produkcja - na moich audiofilskich Aurvanach refren rzeczywiście jest refrenem i nawet zdziwiłem się że można wydobyć taką moc praktycznie z niczego. Noel jest tak zdolny także jako producent (chaotyczne przejście do 2. zwrotki polecam - A day in the life może to to nie jest, ale dzieje się). Nie zaskoczyła mnie nawet ta sekcja dęciaków - wzorcowo wpisuje się w ten sielski klimat i dalej pozostajemy przy klasycznym instrunentalium.
Melodia jest cudownie prosta i tak naturalnie siew rozwija, że... to stary dobry brit-pop sygnowany imieniem jednego z ojców tego gatunku, więc taka tradycyjność może ujść mu na sucho. Teledysk tylko dopełnia tej małomiasteczkowej zamiejskiej atmosfery prostych ludzi potrzebujących prostej zmiany w życiu. Nie wiem tylko co tam robi Germanotta, być może poznaliśmy sekret jej ogromniastej kariery i że po naukach Noela następuje TAKA zmiana. 

Na początku wspomniałem o koncercie Unplugged, bo nagle uświadomiłem sobie jak bardzo ważną i niesamowitą postacią jest sam Noel. Zawsze w cieniu wariactw młodszego brata, zupełnie niesłusznie. Dzięki niemu wtedy te ballady nabrały nowy, prawdziwy wymiar nie zakłócany przez irytujące maniery Liama. Nie zawiodłem się na Noelu, bo dostałem to co w Oasis lubiłem najbardziej - klasyczne, proste piosenki. I tę wyżej pokazaną zapętlam od trzech dni i po prostu bardzo ją lubię. Album w drodze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz