background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

poniedziałek, 14 września 2015

Zwykła podróż metrem, ile tu jest wrażeń z tego



Taco Hemingway jest hip-hopową rewelacją ostatnich miesięcy, ale mój prawdziwy entuzjazm wzdbudził dopiero gdy dowiedziałem się, że to on stoi za legendarnym viralem Hitler w poszukiwaniu elektro. Sceny z filmu Upadek przedstawiające ostatnie godziny pokonanego i nadekspresyjnego wodza III Rzeszy stały się memem na całym świecie, a w polskiej wersji napisanej przez Filipa Szcześniaka główny bohater nie może pogodzić się z zamknięciem stołecznej Jadłodajni Filozoficznej i szuka epickiego melanżu. Nie wiedziałem wtedy jeszcze zbyt wiele o warszawskich hipsterach, ale charakterystyka ich środowiska przedstawiona w filmiku była tak bezbłędna jak stylówa Adolfa - mamy instytucję klubokawiarni, gierki wczesnego fejsbuka i dywagacje co teraz jest indie. Całość okraszona jest nie tylko nawiązaniami dla bywalców, ale przede wszystkim fantastycznymi punchline-nami; nawet dzisiaj obudzony w środku nocy na komendę "Bonkers, przywitaj się" odpowiem "no witam".



Omawiając okoliczności triumfalnego, jak się okazało, występu rapera na Openerze pisałem, że "jak z nieba spadł do line-upu Taco Hemingway - gdyby nie istniał Mikołaj Ziółkowski musiałby go wymyślić. Inteligencki, modny, przystojny i stylowy raper z Warszawy idealnie spełnia bardziej wyrafinowane oczekiwania openerowej publiczności". Właściwie to samo można by powiedzieć o radiowej Trójce, która trochę przegapiła wzrost pozycji hip-hopu i z otwartymi ramionami przyjęła teraz na antenie utwory Taco. Ale Program Alternatywny i wsparcie Pani Szydłowskiej dla debiutanta to jedna sprawa. O wiele ciekawszą i faktycznie bezprecedensową sytuacją jest fakt, że w chwili gdy piszę te słowa Następna Stacja trzeci tydzień z rzędu zajmuje pierwsze miejsce na Liście Przebojów Programu Trzeciego. Co tam robi kawałek hip-hopowy?-  zakrzykną tradycjonaliści wyrwani z lektury Teraz Rocka. Mówimy przecież o bastionie muzyki gitarowej, świątyni wielkich (i nieco zatęchłych) zespołów rockowych. Jak widać, tradycja potrzebuje czasem nowoczesności. Wydaje mi się, że Trójkowi słuchacze pozwolili na taką nie-piosenkową awangardę ze względu na jej temat - metro jako symbol rozwoju stolicy wreszcie doczekało się równie współczesnego artystycznego opisu. W tej szczególnej sytuacji tekst opowiadający o kolejnych Następnych Stacjach podziemnej kolejki pozwolił przemycić do szanownego eteru hip-hopowe dźwięki. Trudno sobie wyobrazić, że legendy pokroju Marka Niedźwieckiego czy Piotra Kaczkowskiego stały się nagle fanami ulicznej muzyki; utwór Taco Hemingwaya interesuje ich bardziej jako obraz dzisiejszej Warszawy widzianej z perspektywy młodych ludzi oraz ich muzyki. Trzeba liczyć się z tym, że specyficzne kryterium "warszawskości" pozwoliło na raczej jednorazowy wyskok rapu na szczyt Listy, wciąż jednak Trójka jest najbardziej prestiżowym muzycznym medium w kraju i z pewnością może wpłynąć na zmianę postrzegania całego hip-hopowego środowiska.





Na Trójkową legitymizację Taco miał też niewątpliwie przydomek rapera zaczerpnięty od Ernesta Hemingwaya. Jak najbardziej zasłużony, bo Filip Szcześniak tworzy swoje teksty w jak najbardziej literacki sposób, czego najlepszym dowodem jest właśnie Następna Stacja. (Oczywiście pamiętam o Trójkącie Warszawskim, gdzie przedstawił kompletną fabularnie historię trójkąta miłosnego, ale to temat na inną, nomen omen opowieść, umówmy się, że teraz piszę tylko o singlu). Wyrafinowany koncept utworu słowno-muzycznego polega na opisaniu kolejnych przystanków metra, swoistej relacji z podróży po prawie całej Warszawie (spacer po Powiślu, anyone?). Nie są to dogrywki do bity, ani freestyle na dowolny temat - najważniejszy jest tekst, konkretna sytuacja którą trzeba opisać. Można powiedzieć, że Taco wykonał robotę czysto redaktorską, bo do każdej nazwy staji trzeba dopasować krótką charakterystykę i rymy, a nawet sylaby (o czym z nieukrywanym entuzjazmem mówi w wywiadzie sam autor). Narzucony sobie rygoryzm formalny czasami trzeszczy w szwach, ale sposób w jaki Taco wychodzi z językowych zawijasów jest równie ciekawy jak wysoko zawieszone poprzeczki. We fragmencie o zielarzu z Centrum Nauki Kopernik musi ratować się serią jednosylabowych wyrazów, jednak sam dobór słów nie jest przypadkowy, bo zarówno doń i skroń można nazwać archaizmami. Wykorzystanie nieoczywistych zwrotów jest o tyle znaczące, że może wskazywać na nieco ostentacyjne zaprezentowanie wyrafinowanego słownictwa; kiedy inni MC szpanują umiejętnościami technicznymi (nurt bragga) Taco Hemingway snobuje się językiem literackim. Nazwisko noblisty zobowiązuje, jednak Filip twierdzi, że za wskazaniem Ernesta chodziło mu o coś innego, mianowicie dzielony z Hemingwayem stosunek do kobiet: "być może łączy nas tylko rozpoznanie, że jedynie dobra kobieta jest w stanie sprawić, iż mężczyzna przynajmniej na chwilę zapomni o śmierci ". Dwie najwyższe motywacje, wobec których ja także nie mogę pozostać obojętnym; bardzo proszę. Zresztą całą sytuację przewidział jakiś czas temu pisarz Eustachy Rylski: bohater jego książki Obok Julii stara się przekazać nowemu warszawskiemu pokoleniu model męskości zaczerpnięty z opowiadań właśnie Ernesta Hemingwaya.

Sekretem sukcesu Taco Hemingwaya jest fakt, że choć Filip Szcześniak gra hip-hop to nie jest raperem, ale hipsterem. Jest tak daleko od stereotypu "dresiarza" jak tylko można - wychował się nie na biednych blokowiskach, ale w warszawskich klubach, a jego ambicją nie musi być przeżycie z ziomkami na dzielni, ale to jak zrobić "sześć zer". No i ta zblazowana elegancja, której nie można mu odmówić gdy 6 zer napędza szpiegowski sampel wyjęty z pierwszego Portishead, a teledysk obrazuje motyw otwartego sejfu zaczerpnięty ze stylowego heist moie typu Ocean's Eleven. Udało mu się przebić szklany sufit popularności hip-hopu, bo zmienił zasady gry całkowicie odklejając się od ulicznego środowiska; mimo tego nawet z zewnątrz jest w stanie bardzo pomóc w popularyzacji gatunku. Oczywiście Epki Taco nie są jakąś rewolucją muzyczną, hip-hop bardzo się zmienił od czasów Paktofoniki stając się coraz bardziej przystępny dla szerszego grona "normalnych" odbiorców. Hemingway trafił po prostu w idealny moment, gdy muzyczne pole przygotowali mu Pezet z Mesem, a zainteresowana nimi hipsterka może spokojnie posłuchać sobie koleżki takiego jak oni, na tyle młodego, że nie wywoła podejrzeń o powiązania z blokerską przeszłością. Niestety wszystko wciąż kręci się wokół stereotypu rapera-dresiarza, ale jest szansa, że dzięki Taco Hemingwayowi dzieciaki wreszcie przestaną przejmować się tak bardzo etykietkami gatunkowymi, a skupią się na samej muzyce.

PS. Za konsultację w sprawie środowiska hip-hopowego dziękuję Oli Pawłowi, który niestrudzenie stara się mnie przekonać do rapsów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz