Taco Hemingway jest hip-hopową rewelacją ostatnich miesięcy, ale mój prawdziwy entuzjazm wzdbudził dopiero gdy dowiedziałem się, że to on stoi za legendarnym viralem Hitler w poszukiwaniu elektro. Sceny z filmu Upadek przedstawiające ostatnie godziny pokonanego i nadekspresyjnego wodza III Rzeszy stały się memem na całym świecie, a w polskiej wersji napisanej przez Filipa Szcześniaka główny bohater nie może pogodzić się z zamknięciem stołecznej Jadłodajni Filozoficznej i szuka epickiego melanżu. Nie wiedziałem wtedy jeszcze zbyt wiele o warszawskich hipsterach, ale charakterystyka ich środowiska przedstawiona w filmiku była tak bezbłędna jak stylówa Adolfa - mamy instytucję klubokawiarni, gierki wczesnego fejsbuka i dywagacje co teraz jest indie. Całość okraszona jest nie tylko nawiązaniami dla bywalców, ale przede wszystkim fantastycznymi punchline-nami; nawet dzisiaj obudzony w środku nocy na komendę "Bonkers, przywitaj się" odpowiem "no witam".
Na Trójkową legitymizację Taco miał też niewątpliwie przydomek rapera zaczerpnięty od Ernesta Hemingwaya. Jak najbardziej zasłużony, bo Filip Szcześniak tworzy swoje teksty w jak najbardziej literacki sposób, czego najlepszym dowodem jest właśnie Następna Stacja. (Oczywiście pamiętam o Trójkącie Warszawskim, gdzie przedstawił kompletną fabularnie historię trójkąta miłosnego, ale to temat na inną, nomen omen opowieść, umówmy się, że teraz piszę tylko o singlu). Wyrafinowany koncept utworu słowno-muzycznego polega na opisaniu kolejnych przystanków metra, swoistej relacji z podróży po prawie całej Warszawie (spacer po Powiślu, anyone?). Nie są to dogrywki do bity, ani freestyle na dowolny temat - najważniejszy jest tekst, konkretna sytuacja którą trzeba opisać. Można powiedzieć, że Taco wykonał robotę czysto redaktorską, bo do każdej nazwy staji trzeba dopasować krótką charakterystykę i rymy, a nawet sylaby (o czym z nieukrywanym entuzjazmem mówi w wywiadzie sam autor). Narzucony sobie rygoryzm formalny czasami trzeszczy w szwach, ale sposób w jaki Taco wychodzi z językowych zawijasów jest równie ciekawy jak wysoko zawieszone poprzeczki. We fragmencie o zielarzu z Centrum Nauki Kopernik musi ratować się serią jednosylabowych wyrazów, jednak sam dobór słów nie jest przypadkowy, bo zarówno doń i skroń można nazwać archaizmami. Wykorzystanie nieoczywistych zwrotów jest o tyle znaczące, że może wskazywać na nieco ostentacyjne zaprezentowanie wyrafinowanego słownictwa; kiedy inni MC szpanują umiejętnościami technicznymi (nurt bragga) Taco Hemingway snobuje się językiem literackim. Nazwisko noblisty zobowiązuje, jednak Filip twierdzi, że za wskazaniem Ernesta chodziło mu o coś innego, mianowicie dzielony z Hemingwayem stosunek do kobiet: "być może łączy nas tylko rozpoznanie, że jedynie dobra kobieta jest w stanie sprawić, iż mężczyzna przynajmniej na chwilę zapomni o śmierci ". Dwie najwyższe motywacje, wobec których ja także nie mogę pozostać obojętnym; bardzo proszę. Zresztą całą sytuację przewidział jakiś czas temu pisarz Eustachy Rylski: bohater jego książki Obok Julii stara się przekazać nowemu warszawskiemu pokoleniu model męskości zaczerpnięty z opowiadań właśnie Ernesta Hemingwaya.
Sekretem sukcesu Taco Hemingwaya jest fakt, że choć Filip Szcześniak gra hip-hop to nie jest raperem, ale hipsterem. Jest tak daleko od stereotypu "dresiarza" jak tylko można - wychował się nie na biednych blokowiskach, ale w warszawskich klubach, a jego ambicją nie musi być przeżycie z ziomkami na dzielni, ale to jak zrobić "sześć zer". No i ta zblazowana elegancja, której nie można mu odmówić gdy 6 zer napędza szpiegowski sampel wyjęty z pierwszego Portishead, a teledysk obrazuje motyw otwartego sejfu zaczerpnięty ze stylowego heist moie typu Ocean's Eleven. Udało mu się przebić szklany sufit popularności hip-hopu, bo zmienił zasady gry całkowicie odklejając się od ulicznego środowiska; mimo tego nawet z zewnątrz jest w stanie bardzo pomóc w popularyzacji gatunku. Oczywiście Epki Taco nie są jakąś rewolucją muzyczną, hip-hop bardzo się zmienił od czasów Paktofoniki stając się coraz bardziej przystępny dla szerszego grona "normalnych" odbiorców. Hemingway trafił po prostu w idealny moment, gdy muzyczne pole przygotowali mu Pezet z Mesem, a zainteresowana nimi hipsterka może spokojnie posłuchać sobie koleżki takiego jak oni, na tyle młodego, że nie wywoła podejrzeń o powiązania z blokerską przeszłością. Niestety wszystko wciąż kręci się wokół stereotypu rapera-dresiarza, ale jest szansa, że dzięki Taco Hemingwayowi dzieciaki wreszcie przestaną przejmować się tak bardzo etykietkami gatunkowymi, a skupią się na samej muzyce.
PS. Za konsultację w sprawie środowiska hip-hopowego dziękuję Oli Pawłowi, który niestrudzenie stara się mnie przekonać do rapsów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz