background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

poniedziałek, 17 lutego 2014

11/13' : It was just a reflektor


Arcade Fire - Reflektor (2013)

"Here comes the night time" - podczas gwiazdorskiego występu po Saturday Night Live Win Butler wyrzuca ze sceny gościa w masce Wina Butlera na głowie. Intruzem okazuje się być zirytowany Bono. Beka z dinozaurów? Ukoronowanie absolutnie genialnej akcji promocyjnej nowego albumu? Jak najbardziej, ale dla mnie jest to symboliczne zrównanie statusów dwóch wielkich zespołów - U2 i Arcade Fire. Ten Panteon Rocka (popu, jak kto woli) jak najbardziej im się należy. Wydanie dziś epickiej płyty z dwiema częściami odrębnymi klimatem, nawiązującej nawet do mitologii i filozofii jest dziś wyrazem wielkiego szacunku dla słuchacza. Nad Reflektorem czuwał James Murphy - najbardziej cool człowiek w NY - który tradycyjną stadionowość kanadyjczyków zamienił w taneczne wielowątkowe, blisko 7-minutowe ścieżki z tłustym basem (It's never over!). Ale to nie elektronika odgrywa tu największą rolę, ale najbardziej podstawowa, naturalna część muzyki - rytm. Hipnotyzujące bębny z Haiti mogłoby być owocem poszukiwań Radiohead czy Damona Albarna. W niezwykle ważnych kulturowo tekstach Butler opowiada o uczuciach w świecie internetowych społeczności - Reflektor z chórkami samego Davida Bowiego - i zalewającej nas seksualności jak w najbardziej czułej piosence jaką słyszałem - Porno.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz