background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

niedziela, 1 stycznia 2012

SP 7'' : Nowe orientacje

Wraz ze wstydem muszę się przyznać, ze potrzebowałem aż 10-tej rocznicy śmierci Grzegotza Ciechowskiego, aby przekonać się o jego tak ogromnym wpływie na polską muzykę. Zrobiłem rachunek sumienia i uroczyście ogłaszam, że moim skromnym zdaniem Republika jest najlepszym polskim zespołem w ogóle, a sam Ciechowski plasuje się gdzieś obok Czesława Niemena w historii. Na szczęście pamięć o Grzegorzu jest w narodzie silna, nie tylko dzięki radiowej Trójce, ale też dzięki następnym pokoleniom wzorującym się na nim (Michał Wiraszko ostatnio). Bardzo istotnymi wydarzeniami są toruńskie "koncerty pamięci Grzegorza Ciechowskiego" organizowane corocznie w macierzystym klubie zespołu - Od Nowa, gdzie najróżniejsi wykonawcy wykonują covery z repertuaru Autora.Owe covery są naprawdę zacne, na co opisałem kilka dowodów.

NO!NO!NO! - My lunatycy


Minus ciężar gatunkowy.
"Polska supergrupa" zrobiła z tego chamskie indie i pokazała jak przebojowa mogła być Republika, gdyby nie musiała walczyć z komuną. Chociaż monochromatyczny image członkowie zespołu musieli mieć bezbłędny, to ich muzyka zawsze była zimna i beznamiętna, wprost odnosząca się do tamtych czasów (Kombinat). Egzaltacja Makowieckiego może irytować, ale jego wicie się z mikrofonem pokazuje emocje mogące być wrzeszczane przez nastolatków z NME i stanowi pouczający kontrast z ówczesnymi występami Republiki. Świetną pracę robi tu Przemek Myszor wtrącający naiwne chórki tak decydujące o charakterze utworu i podbijający wszystko zakręcającymi klawiszami.



Julia Marcell - Będzie plan


Dziewczyna szamana.
Republka zawsze hipnotyzowała tajemnicą (wybitna Poranna wiadomość, o której MUSZĘ kiedyś napisać).
Julia Marcell bierze z tej tradycji to co najlepsze i perfekcyjnym minimalizmem dosłownie czerpie z charakterystycznego brzmienia Ciechowskiego. Niepokojąco łatwo narzuca ten nastrój i zniewala nas swoim głosem. Gdy porzuca pianino słuchający i tak pozostają we władzy niespokojnego rytmu i zaczynają rozumieć, że to nie jakiś sceniczny performans, ale przedziwny rytuał. Żółty sweterek koncentruje wzrok  i zza opuszczonych włosów Julia czyniąc zagadkowe ruchy rękami wpada w trans hipnotyzując wszystkich i przejmując na nimi kontrolę.
(podobno jest jakaś Bjork, co też tak potrafi, słyszałem).


Anna Józefina Lubieniecka - Śmierć w bikini


Pisałem już o talencie pani Anny Józefiny, ale nawet nie podejrzewałem jej o taką dawkę erotyzmu. Zadanie Wojciecha Manna było szczególnie trudne, bo Śmierć w bikini przeszło przecież do historii paranoicznym cedzeniem Ciechowskiego (flecikowe c-ccc-ccc-całuj). Nie ma jednak o czym gadać, bo zmysłowość Lubienieckiej dosłownie nas zalewa i łatwo sobie wyobrazić co mogło tak porazić bohatera oryginalnej wersji. "Taśma profesjonalna" też jest jakaś taka odmienna - wolniejsza i subtelniejsza (ktoś może wie, czy nagrali to na nowo?). Głos Anny Józefiny jest niesamowity - gdy załamuje dźwięki jej wydychane powietrze do mikrofonu jest pełne satynowej głębi. Gdy wyszeptuje idziemy dalej, a w oddali, twój wzrok odbija się od fali ;brzmienie podobieństwa tych słów poraża i zawstydza, podczas gdy u Ciechowskiego pozostawało niezauważone. Wykonanie jest perfekcyjne - klimat odpowiednio leniwy, a wyższe rejestry osiągane są spokojnie bez wysiłku. Końcowa repetycja w bikini jest tak idealna, że przypomina zapętlonego loopa. O ile Julka czerpała z jakiś sił nieczystych, to tutaj stajemy w obliczu zapierającej dech w piersiach czystej onieśmielającej kobiecości.

Bonus
Citizen G.C. - Blah - blah



Śpiewanie po angielsku jest jak pływanie w Morzu Czerwonym. Przyjezdnym jest łatwiej pływać niż normalnie, ale zaraz przychodzą tubylcy i unoszą się na wodzie.

Mądrości p. Grzegorza nigdy za wiele. Republika próbowała "kariery na zachodzie", zagrali nawet koncert na słynnym Roskilde, ale niestety - czyżby ciężar historii (a raczej teraźniejszości) był tak duży, że to one właśnie decyduje o wyjątkowości tego zespołu? Szkoda, bo lepsza szansa się raczej nie powtórzy. Pozostały jednak takie właśnie jak ta anglojęzyczne wersje piosenek Ciechowskiego. Wydaje mi się, że eksportowa wersja Tak tak jest nawet lepsza. Zdecydowanie mocniejsza, mostek przed refrenem jest prawdziwym rozpłynięciem się w głośności. Duże mają tu też znaczenie same słowa - ich brzmienie jest też ostrzejsze, Blah-blah przypomina raczej przedrzeźnianie czy odruchy splunięcio-wymiotne, ta niechęć jest ordynarna. Ciechowski udanie walczy z akcentem przedłużając głoski, co w tym utworze pasuje idealnie. Painful truth łatwiej przedłużyć niż polskie rzyszy, a throw it throw it back towarzyszy splunięcie. Przejście do refrenu jest osobnym popisem aktorskim, gdzie z your vacant eyes z niezwykłą mocą przechodzi do refreny I smash the mirror too. Najbardziej twórcze wykorzystanie bariery językowej. Chociaż szkoda, że wyjęto tę obłąkańczą solówkę na saksofonie, to ten utwór wydaje się stworzony dla angielskiej flegmy.

1 komentarz:

  1. Nie jestem największą fanką Republiki, tym bardziej wokalu Ciechowskiego, co nie zmienia faktu, że notka jest szalenie ciekawa i profesjonalna.
    Damskie wykonania robią ogromne wrażenie (Mmm. Anka).
    Zgadzam się, że ang wersja jest lepsza od wykonania w rodzimym języku.

    Ogromny, noworoczny plus!

    OdpowiedzUsuń