background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

czwartek, 12 stycznia 2012

High hopes

Z okazji nadchodzącego w całości 2012 roku ( muzyczne podsumowanie poprzedniego zrobię może w lutym). Chciałbym jednak wykorzystać moje doświadczenie w słuchaniu muzyki i zabawić się w prorokowanie "co też stanie się w najbliższych 12 miesiącach w szerokim "przemyśle muzycznym".
Zestawienie to ma charakter wyłącznie teoretyczny i czysto statystyczny, a przy tym jak najbardziej subiektywny. Nie będzie to miało może znaczenia dla świata (pomijam Lane Del Rey i rybnicki Koncert Róż), ale są to rzeczy na które ja sam czekam i którymi będę się "jarał".

ALBUMY POLSKIE
Afro Kolektyw - strach pomyśleć co może być ich najlepszą płytą; mają się sprzedać i się wygrubasić.
Pustki - po Końcu kryzysu powinni być w życiowej formie.
Edyta Bartosiewicz - to robi się coraz bardziej smutne, lojalnie czekamy.
Kamp! - perspektywa recenzji polskiej płyty na Pichforku to już kwestia patriotyczna.
Natalie and the Loners - z panem Cieślakiem będzie jeszcze lepiej.
Ścianka - teraz może ogarnę?
Gaba Kulka - od tej pani odpoczęliśmy i zaczynamy bardzo tęsknić.
Drivealone - uwolniony od nastoletnich fanek pewnych owadów Piotr Maciejewski może potwierdzić swoje ogromne znaczenie.
Muchy - po odejściu wyżej wym. Moje nadzieje spadły drastycznie, ale liryki są jednak Wiraszki; tak Wyjatkowo zwyczajnie.
Sorry Boys - polski The Edge do boju!
Newest Zealand - miejmy tylko nadzieję, że wszyscy wiedzą o wiedzy Borysa i nie będzie jej narzucał (z featuringiem Izy Lach?)
Lao Che - ciekawe, czy teraz będzie o Bitwie pod Grunwaldem, czy o Cudzie nad Wisłą, hehe.

ALBUMY ZAGRANICZNE
U2 - naprawdę, nie wierzę już w marketing Bono i kolejne bajki o 30 albumach na raz tylko mnie wkurzają - nie zmienia to wszystko tego, że to zespół mojego życia.
Blur - zagrają razem na Brit Awards, a jako gospodarze Igrzysk mają moralny obowiązek pokazać światu brit-pop. Jak nie teraz to kiedy?
Damon Albarn - w minionym nie wydał żadnej "swojej" płyty - dziwne. Był zajęty prowadzeniem afrykańskiego kolektywu i pisaniem opery - mniej dziwne.
Phoenix - strasznie ich lubię i mam nadzieję, że popularnością przebija swoich miernych epigonów.
Cat Power - patrz post niżej <3
Jack White - The Racounters grają koncerty, ale stać go na więcej.
Franz Ferdinand - szybkie indie zawsze w cenie.
Yeah yeah yeahs - nie przeszkadzaj mi bo Karen O tańczy.
The Ting Tings - nie cały świat o nich zapomniał po 4(!) Letniej przerwie.
The National - niby to już 2 lata, ale pamiętając zauważalnie niższy poziom High Violet boję się tej płyty już teraz.
Modest Mouse - jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich indie walczy o poważność z producentem hip-hopowym.
Ariel Pink - ekstrawagancki ekscentryk i mesjasz 44,4 hipsterstwa na pewno się nie leni i na pewno nawinie coś na taśmę.


ANTYCYPATOR HEADLINEROWO-LINE-UPOWY
Open'er Festival (wg. Prawdopodobieństwa)
Foster the People - wybór zupełnie naturalny i odruchowy, idealnie przedstawiający nastoletnio-opaskowy target Gdyńskiego festu.
Florence + the Machine - razem z The xx powinna być tam już dwa lata temu, wstyd; teraz już jej tak bardzo nie chcę.
The Kills - rok temu Jamie brał akurat w lipcu ślub, a Alison też jest już przecież Openerowej publiczności znana; ruchałbym.
The Black Keys - smakowita mieszanka raaowych gitar i przebojowości, są na szczycie i lubi ich nawet Iza Lach.
Phoenix - trochę życzeniowo, ale są przecież świetni i pisałem już o tym, ach.
Franz Ferdinand - archetypiczny koncert indyjski, marzę o takiej energii.
Snow Patrol - na własnych oczach doświadczyłem jak potrafią porwać publiczność emocjonalnym, chóralnym popem - że za mało hipsterscy?!
Wolfmother - mocni, głośni i strawni nawet dla fanów Zoeey Deschanel.
Jack Pénate - SKĄDINĄD wiem jak bardzo ludzie polubili Paolo Nutiniego na zeszłorocznym tencie, Jacek jest jeszcze bardziej słoneczny.
She & Him - zobaczyć Zoeey na scenie, na żywo, jej słodycz, It's such a heavenly way to diety.
Lykke Li - no modna to ona jest i Possibility bardzo propsuję.
Wilco - tutaj Ziółkowski mógłby udowodnić, że Opener to faktycznie poważna rzecz, a nie hipterskie bony na hot-dożka i piwo za 8 zł.
Modest Mouse - to samo co wyżej + okropnie znany Dashboard z Tvnu.
Ladyhawke - jako ciekawostka z Londynu na tenta, bardzo sympatycznie.
Menomena - 'ekperymentalne indie, jak wszystko' z pozdrowieniami dla Zuzy

+ Plus
L.stadt i Julia Marcell na głównej - zgodnie z tradycją każdy dzień otwiera na głównej jakiś polski wykonawca, co będzie świetnym usankcjonowaniem ich świetnego, succesful roku.

+ Plus
Atlas Sound na OFF festival - redaktor Hoffman w GH+ wybrał Parallax swoją ulubioną płytą roku, więc lobby jest silne.

+ Plus
Arcade Fire i Air na Malcie - ta cała akcja z nie-openerowym koncertem Kanadyjczyków jest żenułą roku 2011.

+ Plus 
Bon Iver i Cat Power na Ars Cameralis - najwięksi nieobecni w tym biednym kraju dotkniętym chorobą zbyt obfitego rynku koncertowego; aby nie było ich szkoda tak jak Nationala na Openerze na głównej (w dzień!)

Ps. Ten wpis napisałem na Motoroli Milestone i iPadzie i skończyłem przed godz. 20 00, więc ewentualnie te nowe ogłoszenia Openera są zgapuone ode mnie.

Edit : Ludzie!!!! Powiedźcie coś na co też czekacie!!!! W komentarzu!!!!

1 komentarz:

  1. za Menomene ♥.
    chciałoby się New Villager, ale to Ci się nie spodobało.

    OdpowiedzUsuń