background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

sobota, 14 listopada 2015

We've got to carry each other



We wczorajszych zamachach we Francji zginęło 130 osób, kolejne setki zostało rannych. Kilka ataków, min. przy stadionie Stadt de France w czasie meczu towarzyskiego piłki nożnej, strzały do klientów restauracji i klubów, a przede wszystkim przetrzymywanie publiczności w klubie Bartaclan na koncercie Eagles of Death Metal, zespołu Josha Homme'a (który nie brał udziału w trasie europejskiej). Prawdopodobnie największy atak terrorystyczny w Europie po 1945 roku. Być może nie pod względem liczby zabitych, ale przerażającego, starannie zaplanowanego ataku. Ten horror trwał na ulicach Paryża przez kilka godzin, celem były najzwyklejsze miejsca rozrywki, a ofiarami całkowicie niewinni ludzie.

Dzisiaj wszyscy jesteśmy Paryżanami.

Tak ładnie to brzmi, ale to dla mnie to jak najbardziej konkretna sytuacja. Dzisiaj U2 miało grać tam swój koncert, trzeci z kolei. Być może gdyby nie zaplanowana na dzisiaj transmisja w HBO zagraliby tam wczoraj. Takie zbiorowisko ludzi mogłoby być kolejnym celem ataków terrorystów. Mogli być tam moi znajomi z u2forums, którzy jeżdżą na koncerty. Albo nawet ja sam mógłbym sobie zrobić zagraniczną wycieczkę, bo byłem przecież na koncercie w Berlinie. Przy okazji U2 mógłbym chcieć zobaczyć wreszcie Paryż. A będąc już tam, przy okazji mógłbym zobaczyć tego typa z Queens of the Stone Age, bo nie byłem na Openerze jak byli headlinerem. Bo dlaczego nie, wszędzie blisko, tanio, możemy się dogadać i mamy znajomych w całej Europie.

W obliczu tak wielkiej tragedii piszę o muzyce, bo właśnie w ten sposób mógłbym być jednym z nich. Zresztą wspominałem już, że w dziedzinie rasizmu najbardziej zapamiętam historię lidera The Roots, Questlove'a, któremu nielubiący czarnoskórych gliniarze zabrali nie tylko godność, ale muzykę właśnie U2. Piszę o tym, co sam mogę pojąć, bo słuchając tej samej muzyki mamy ten sam światopogląd, wrażliwość - czujemy to samo stając się faktycznie tymi samymi ludźmi. Naprawdę moglibyśmy być na tym samym tragicznym koncercie.

And you become a monster, so the monster will not break you

Piszę o muzyce, bo nie znam się na polityce. Patrząc na niektórzy komentarze nie chcę nic o niej słyszeć.  Być może też coś słyszałem o sytuacji międzynarodowej, mam swoje poglądy, ale nie na tyle, żeby tak łatwo wysuwać je w takiej sytuacji. Ja wiem, że hasztagi, profilówki, moje sentymentalne teksty i linki do Jutu to za mało i trzeba wymyślić rozwiązanie dla całej Europy, ale nie mogę znieść jak niektórzy aż palą się do wywołania III wojny światowej. W sensie argumenty typu "idioci bawicie się w fejsbuki, a trzeba było wypierdolić tych muzłumanów, sami sobie jesteście winni" są obrzydliwe. Nie dzisiaj, dzisiaj chcę się tylko solidaryzować. Miałem z tym problem przy dizajnerskim haśle "Je suis Charlie" jak mówili, ze śmianie się z innych religii jest super, jest najlepsze i w ogóle meega esencja "wolności". Ale dzisiaj to są tylko i aż zwykli niewinni ludzie, którzy chcieli spędzić miło wieczór.

Głównym celem tych ataków jest oczywiście wywołanie strachu. Dlatego wybrali ludzi korzystających z typowo zachodniej głupiutkiej rozrywki - oglądających mecz, słuchających muzyki, jedzących kolację w restauracji i tańczących w klubach. Żadne deklaracje ideowe, czysty lifestyle. Typowy piąteczek, kolejna beztroska imprezka. To nas łączy, każdy to robi, każdy lubi Paryż i chętnie spędziłby tam wieczór.
Więc tak, udało im się nas wystraszyć, strach będzie wszędzie, tam gdzie się go najmniej spodziewamy, nawet w chwilach prostej radości. Ale wolę myśleć o tym w inny sposób - jeśli mógłby to być każdy z nas, bardzo łatwo możemy się więc utożsamić z ofiarami. To nasza szansa.
Strach jest zły, ale współczucie jest dobre.

1 komentarz: