background
Testowy blog
  • Last
  • Facebook
  • Twitter
  • RSS

czwartek, 14 grudnia 2017

Obrus i serce mam w paski


Zuzanna podczas koncertu podczas Dnia Trójkąta na Przedmieściu Oławskim
Wrocław, 2.09.2017 (fot. Alicja Kielan) 

Bardzo lubię nazywać Zuzannę pieśniarką, bo jest to urocze miano, w którym bardzo jej do twarzy.
Od razu wskazuje na autorska twórczość artystki, a przy okazji igra z angielska wersją "songwritera" dopuszczając swojski element folkowy. Bo też sama twórczość Zuzanny opiera się na takich ładnych słówkach. Są tam smutne historie i proste rymy, które nadają zwiewność frazie. Słówka proste, opisujące zwyczajne rzeczy, ale w inny, liryczny sposób.

W moim ulubionym Czasu i wody jest wzmianka o tym, że "dziś mam pełniutką ciebie kieszeń". Kieszeń zwyczajna, znaleźć ja można w każdych dżinsach, ale jest pełniutka (z udanym zdrobnieniem) - jak naczynie wypełnione wodą, lub wspomnieniami z wyświechtanego stwierdzenia "znam to jak własną kieszeń". Dalej, w Ciszy mamy coś o zachowaniu się: "a jeśli będzie trzeba, nauczę się dokładnie / czytać mapę z nieba / i umieć milczeć zgrabnie". I nie chodzi o dokładność, ale punkty za styl: wycofanie się w elegancki, ładny sposób. Bardzo też lubię obrazek, w którym Zuzanna "na palcach się kołysze" bo jest to właściwie dziecinna zabawa w taniec.




Te porównania nie były w połowie interesujące, gdyby nie mówiły o przyziemnych sprawunkach, które Pieśniarka ożywia melodią jak za dotknięciem magicznej różdżki. Bo czymże innym jest "jagody koralik" jak nie smakowym klipsem papierosów mentolowych? Albo z innych smaków: "Lipton", jak roboczo zwie się piosenka Herbaty. Ktoś mógłby się przyczepić, że rym "dnie - nie" jest ordynarnie czestochowski, ale wysączona torebka, lub fusy w kubku to rzecz codzienna jak śniadanie do pracy (tutaj pozdrawiam zespół o mojej ulubionej polskiej nazwie Milcz Serce, który śpiewa o tych "co z kawałkiem żony / w papierze śniadaniowym"). Inny rym, z piosenki Noworocznej "Nie życzę sobie cudu / nie daj mi umrzeć z nudow" jest już zmyślnie zaprojektowany na kontrast obdzierający z niesamowitości i znowu - sprowadzający na ziemię.

Wracając jeszcze do używek, mamy Papierosy i serce, które dość brutalnie zrównują dwie rzeczy pierwszej potrzeby, które ma się zawsze przy sobie (i wszystko oddane!). "Stałym punktem odniesienia promień twego jest ramienia" znowu łączy humanistykę z przedmiotami ścisłymi: trochę wyliczeń, ale zawsze na wyciągnięcie ręki. To Jednooka zastanawia się nad anatomią wydzielania łez, gdy płacze się tylko jednym okiem. Na szczęście są to takie sprawy, że w roli eksperta może wystąpić "Pan z warzywniaka całuje znów niebo".







W Wielkiej Nocy pada lapidarne oskarżenie, ze "na co mi się jeszcze śnisz / siejesz wiatr i zmieniasz szyk" co bardzo obrazowo porusza znaczeniami; i linijka faktycznie szumi powietrzem, gdy mamy zaraz obok siebie trzy wyrazy z "sz". Zuzanna pięknie wykorzystuje naturalne właściwości języka polskiego; tam gdzie inni narzekają na długie słowa, ona zaprzęga je do napędzania kolejnej warstwy rytmicznej. Oczywiście podstawowym elementem rytmicznym pieśni Zuzanny są wygrywane przez nią melodie, co szczególnie kapitalnie i tak bardzo fizycznie widać w przypadku utworów granych na akordeonie. Artystka wydobywa fale dźwiękowe poruszając odpowiednio miechami instrumentu i jego brzmienie wygrywa się także na naszych oczach.


Mógłbym powoływać się na gramatyki i zasady literackie, ale czy będę obiektywny? Oczywiście, że nie. Zuzanna ujęła mnie nie tylko swoim głosem, nie tylko urodą, ale przede wszystkim urokiem, z jakim łączy słowa z ich znaczeniami. Oraz - co ważniejsze i bardziej cenne - swobodą, która pozwala jej na odkrywanie właśnie nowych znaczeń zwyczajnych wyrażeń. Bo są takie określenia, których używamy bezrefleksyjnie i giną w codziennych liniach dialogowych. Na szczęście Pieśniarka, uważna obserwatorka świata emocji, ratuje je dla naszego słownika, umieszczając ładne słówka w samym centrum melodii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz