Wpis przedpremierowy
L.Stadt - El. P
Kiedyś twierdziłem, że L. Stadt to tylko kolejny rockband grający tylko po prostu fajne kawałki i mający nie wiem po co aż dwóch bębniarzy. Kiedyś twierdziłem, że znudzą mi się po jakiś dwóch tygodniach i och, jakie to nieodkrywcze. Kiedyś twierdziłem nawet, że też tak umiem grać na gitarze i to przejście w "Stop" z self-titleda musiało im wyjść przypadkowo, bo to się nie da tak po prostu tak świetnie.
Byłem na ich koncercie, fajny, ściągnąłem płykę, fajna. Pół roku później też. Być może powątpiewanie wiąże się z griźną ślepą wiarą w blogosferę, na której było o nich zastanawiająco cicho. Cos w tym jest, bo to nie jest raczej polska płyta. Nie uświadczysz tu juz żadnych polskich tekstów, a korzeni należy szukać w rdzennym hamerykańskim rockandrollu. Kluczową postacią jest tutaj producent z USA, Mikael Count (współpracował podobno z Radiohead i New Order) u którego nagrywali El. P . To była genialna decyzja, bo jest to najlepiej brzmmiąca polska płyta od dawna. Wszędobylski Marcin Bors jest "tylko" Polakiem. Wszystkie gitary i wszystkie bębny słychać lepiej niż świetnie, a słowem jakim się z tym brzmieniem kojarzy jest "soczyste".
Zaczynając od perkusyjnej zawieruchy i najbardziej czadowych klawiszy w drugiej zwrotce 'Death of a surfer girl' gdzie od razu mamy unikalny retro-klimat, dzieje się na krążku bardzo, bardzo dużo.
Co tam na płycie - już 'Fashion Freak' składa się z jakiś 5 różnych części, gdzie po suchych bębnach u pianinie wchodzą nagle jakieś latynoskie taneczne rytmy podcinane jescze rytmiczną gitarą. Dwaj perkusiści w składzie dają jednak różnicę, bo swoboda z jaką bawią się rytmem jest obłędna. A na odtwarzaczu mamy dopiero jedną minutę - takieh różnorodności nie było u nas od 'Terroromansu'.
Sekcja rytmiczna dzieli i rządzi, co słychać w 'Ciggies' gdzie fantastyczny bas ściga się z chwytliwym riffem gitary elektrycznej. O ile 'Smooth' jest bardziej konkretnym i klimatycznym echem pierwszej płyty to już 'Charmin/Lola' pokazuje zuchwałe oblicze wokalisty Łukasza Lacha, a podbijająca linia basu zmusza do jakiegoś tańca. Techniczna maestrie prezentuje pan Count w 'Puppet's song No. 1' ,który jeśli chodzi o ballady jest ich powolnie rozwijającym się odpowiednikiem 'Londynu'. Czy smutniejszym - chyba tutaj nie da się tak wczuć, wzruszyć, klimat (budowany genialnie chórkami i delikatnym backing vocalem) jest dosłownie kosmiczny i odrelniony.
Producent potwierdza "mistrza drugiego planu" króciutkim samplem zaczynającym 'Mumms Attack, który kieruje nas prosto w stylistykę kultowych kiczowatych horrorów klasy B. A wyjście z szaloych klawiszy refrenu do "bitego" gitarowego rytmu to mistrzostwo świata.
'Sun' jest po prostu pełny od różnych wstawek, sampli i sztuczek. Są one ednak potrzebne, bo ożywiają tę zbyt leniwą melodię. Ostatni 'Jeff' potwierdza tylko światowy poziom całości, a gitara zaciąga końcówki taktów i buja potwierdzając wielką klasę i niewątpliwy feeling w budowaniu napięcia.
Nie pisałem wiele o wokalu wokalisty, nie będę odnosił do pojawiających się porównań do wielkiego Damona Albarna, ale swoją robotę odgrywa znakomicie. Płynie przechodzi z niższych rejestrów nawet to falsetu (jak w zakończeniu właśnie). Słychać duży luz w wykonach i umiejętność pokazywania, budowania różnych emocji. Fajnie po prostu.
Troszkę niespodziewanie można nazwać 'El.P' jedną z najlpeszych polskich płyt ostatniego roku. Nie ma na niej może innowacji czy eksperymentów, ale piosenki prowadzone są bezbłędniem, a brzmienie wprowadza zespół z Łodzi na poziom prawdziwie światowy. Bardzo mocna płyta pełna świetnych pomysłów i zdecydowanej energii.
PS. Czekałem z publikacja tej recenzji na uruchomienie innej "platformy", ale pewnej osobie się nie chce i nie jest ona jeszcze gotowa. A bardzo chciałem wkleić to szybko, bo koncert L.Stadt na OFF Frytce Fest w Częstochowie jest już w sobotę i trzeba to promować i pokazywać, że warto.
A dlatego jest to przedpremiera, bo przygotowywujemy z Mikołajem bardzo poważny projekt i mam nadzieję, że już niedługo uda się go uruchomić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz