(Pisanie pisaniem, ale generalnie to koncerty mnie najbardziej kręcą #jaramsię)
Z dumą zapraszam do dwusetnego posta na blogu Sit and wonder.
Dla mnie to bardzo dużo. O ile pierwsza setka i tak musiała kiedyś nadejść, to spokój z jakim pokonuję kolejne trzycyfrowe granice jest bardzo odprężający. Dlatego pozwolę sobie na chwilę prywaty i celebracji własnej fajności - oto dlaczego cieszy mnie to tak bardzo.
Po pierwsze, podstawową rzeczą do odczuwania jakiejkolwiek dumy jest to, ze blog po prostu istnieje i teksty pojawiają się na nim regularnie. Dokałdnie rok temu, w poprzednie wakacje założyłem sobie, że poświęcę kawałek lata na pisanie. Nie chodziło o fejm czy poprawę statystyk, ale opanowanie czysto technicznej umiejętności pisania krótkich tekstów. Pomysły to jedno, a artykułowanie ich dalej to już zupełnie inna sprawa.
Najbardziej cieszę się jednak z różnorodności tekstów. Na tym blogu jest dwieście zupełnie różnych postów; różnych perspektyw i tematów. Nie interesowało mnie nigdy klepanie schematycznych recenzji w stylu "X pochodzący z Y nagrał nową płytę pt. Z", podobnie jak serwowanie playlist z wyszukanymi nowinkami. Bynajmniej nie uważam tego za jakąś pośledniejszą formę przedstawiania muzyki - po prostu doskonale wiem, że nie znam takiej ilości muzyki, która pozwalałaby na rzetelną selekcję. Nie ogarniam premier i nie chce mi się buszować po chmurach dźwiękowych. Jest bardzo prawdopodobne, że moja metoda pisania wzięła się z lenistwa - zakładam, że jeśli o czymś nie słyszałem, widocznie nie jest to na tyle ciekawe, aby się tym zajmować.
A poważnie: nawet mniej niż o muzykę chodzi mi o kontekst. Ten większy temat, który wykracza poza odtwarzacz i, być może, ma wpływ na społeczeństwo albo opisuje otaczający nas świat. Jeśli dzięki moim tekstom ktoś odnajdzie nowe znaczenie, albo potwierdzi moje wyłącznie przypuszczenia... będzie super.
Z okazji 200 tekstów prezentuję wybór 20 najciekawszych tu tekstów. Kolejność chronologiczna, kryteria dowolne - bardziej sentymentalne niż prezentujące sprawność techniczną.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2010/08/love-comes-tumbling.html
Love comes tumbling o piosence U2 pod tym samym tytułem.
Blog ma już 5 i pół roku, więc pierwsze posty pisał 17-letni gimbus grafoman. Generalnie nie polecam wracania do tych początków; sam mam przed tym zrozumiałe opory. Niczego jednak nie usuwałem - trochę z sentymenty, trochę dla zachowania perełek takich jak ta. Tekst zainspirowany oczywiście U2 i oczywiście sercowym rozczarowaniem.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/03/wiernosc-w-stereo.html
Wierność w stereo o Top-five-list płyt wczesnego życia.
Tekst inspirowany powieścią Nicka Hornby'ego o tym samym tytule (org. High Fidelity), w której główny bohater układał ulubione rzeczy w Top-5-list. Tak jak książka stała się inspiracją dla połowy bloga, tak samo postać Roba Gordona - szukającego w płytach rozwiązania problemów z dziewczynami - ustawiła drugie pół mojego życia.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/05/its-time-to-get-away.html
It's time to get away o LCD Soundsystem.
Historia tego bloga to także historia wspaniałych ludzi, których poznałem. Tutaj opis pewnego imprezowego wieczoru, którego poznałem przyszłą pannę aktorkę. Sylwetka super cool postaci z Machiny także stała się charakterystyczna dla podejmowanych przeze mnie tematów.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/08/guilty-playlist-pleasures.html
Guilty playlist pleasures o tym co gra w komercyjnym radiu.
Pewnie najśmieszniejszy mój tekst. Pisząc tak na poważnie trudno rzucać sucharami, ale ironia na masowe gusta zawsze jest spoko.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/10/sp-7-zostane-przy-tobie-od-zawsze-tak.html
Zostanę przy tobie, od zawsze tak robię o Nic więcej Izy Lach.
Siła fejmu. Przeżyłem mały zawał serca kiedy zobaczyłem jak nagle wystrzeliły w górę statystyki wejście na bloga. Okazało się, że podlinkowała mnie na twitterze sama Iza lach. Jarając się jej fantastycznym singlem nawet nie marzyłem o podobnym zaszczycie (a jak napisałem o niej drugi raz, też mnie zaznaczyła na swoim blogu #tylewygrać )
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/10/i-am-trying-to-break-your-heart.html
I am trying to break your heart o płycie Yankee Hotel Foxtrot zespołu Wilco.
Mój największy eksperyment formalny. Coś w rodzaju, sam już nie wiem, monodramu z podziałem na sceny obrazujące kolejne piosenki z albumu. Ale przecież w całym pomyśle z blogiem o to właśnie chodziło - wypisanie się jak tylko (mi się) zechcę.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2011/12/sp-7-flipery-i-brutalne-disco.html
Flipery i brutalne disco o legendarnym Marcello zespołu Kobiety.
Mieszkając w internacie beztrosko pisałem sobie po nocach i czasem udawały mi się takie ładne kawałki. Prawie tak ładne jak ten Nawrockiego: czuję się przy tobie mocno / tak jak młodzi chłopcy wiosną.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2012/06/pierwsza-dama-polskiego-niezalu.html
Pierwsza dama polskiego nieżalu o karierze Moniki Brodki.
To, że Granda będzie super wiedziałem od razu, ale styl w którym stała się najważniejszą polską płytą dekady musiałem już sobie rozpisać. A częstochowski Frytka OFF Festiwal (podobnie jak Noc Kulturalną) zawsze wspominam bardzo ciepło.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2012/10/tutaj-zawsze-debiutujesz-starasz-sie.html
Tutaj zawsze debiutujesz, starasz się być na bieżąco o moim debiutanckim Wrocławiu z zepołem Muchy.
Moje przywitanie z Wrocławiem i, patrząc z dzisiejszej perspektywy, jednak pożegnanie z Muchami - już nigdy nie znaczyli dla mnie tak wiele jak w liceum. Swoją drogą, aż dziwne dlaczego nie napisałem jeszcze o mojej miłości do tego miasta; a było to uczucie jak u Kylie Minogue - Love at first sight.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/02/najwazniejsze-z-trzynastego.html
Najważniejsze z trzynastego o wydarzeniach roku 2013.
Nowy początek; dzieje blog amożna spokojnie podzielić na przed i po topie 2013. Miałem tak dużą przerwę, że od nowa uczyłem się dobierać słowa i układać zdania. No i chyba się udało - szeroki horyzont, ale zmieściłem się w konkretnych "zjawiskach" które później rozszerzałem do całych tekstów.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/06/sp-7-ona-lubi-jego-pyty-on-lubi-jej.html
Ona lubi jego płyty, on lubi jej kolczyki o Lemoniadzie Sonimiki.
Formalne cudeńko (jak na mnie). Tak mi się spodobał układ tego tekstu - wstęp, dwie rzeczy i zakończenie - że został już na dobre. Tam się nawet coś dzieje, jakieś ironie, rozumowanie jak w tekście piosenki, zmiany i rozwiązania; ale ci, nie wolno się chwalić.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/05/ciezkie-ksiazki-one-minute-they-arrive.html
One minute they arrive - next you know it's gone o książce Sunset Park Paula Austera.
Tutaj ta forma tekstów już ostatecznie się wykrystalizowała. Bałem się pisać o książkach, bo przecież nie będę wiedział o nich tak wszystkiego jak z 3 minutową piosenką, a przecież muszę napisać o WSZYSTKIM, nawet na pięć stron. Ale Auster tak bardzo mi się spodobał, że zdecydowałem się tylko na wybrane motywy - i okazało się, że wyszło to bardzo zgrabnie. Że lepiej czyta się mniej niż więcej.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/07/trying-to-be-cool.html
Trying to be cool o teledysku Phoenix i trochę o fajności Openera.
Kilka rzeczy, o których chciałem powiedzieć wcześniej, a pomysł na połączenie ich wziąłem z teledysku do samej piosenki. Tekst bardzo cool.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/06/zabawie-sie-dzis-twoja-gowa-tylko.html
Zabawię się twoją głową - tylko powiedz jeszcze słowo o płycie Safari zespołu Pustki.
Tak kapitalna płyta zasługuje na dobrą recenzję, więc czekałem z napisaniem jej do samego koca. Wreszcie ustawiłem sobie deadline na cykl o Openerze, który też fajnie wziął mnie w garść. Ponoć niektórzy przekonali się do Safari dzięki temu tekstowi, co dla autora jest największą pochwałą.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/07/off-so-i-brought-with-me-these-here.html
One for the cuts, and two for the scars o Love to love Jonathana Wilsona z OFF Festiwalu.
Cykl tekstów o OFFie był naprawdę szalony, do dziś nie wiem jak zdążyłem napisać te wszystkie teksty. Bo trzeba przypomnieć, że druga połowa lipca to w moim Domu okres największej pracy, więc pisałem je gdzieś po nocach i na komórce. Ale należy się, bo to zdecydowanie najlepszy festiwal.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/10/dzis-mam-peniutka-ciebie-kieszen.html
Dziś mam pełniutką ciebie kieszeń o koncercie Zuzanny Moczek z jakimś Czesławem.
Jeśli miałbym wybrać z całych dwustu tylko jeden tekst byłaby to właśnie relacja z koncertu Zuzanny. Jest tam wszystko co decyduje o sile (?) i wyjątkowości (?!?!?!) tego bloga. Wyjątkowość wydarzenia, bo wiedziałem o tym koncercie jako jeden z nielicznych, oddzielna historia, zgrabna telewizyjna analogia z Czesławem oraz moje indywidualne przemyślenia na ogólniejszy temat muzyki, No i oczywiście urocza songwriterka. Historia z kulis - chciałem podziękować bratu Zuzy, który nie mógł pojawić się w Pajęcznie, bo właśnie jego bilet przejąłem i miałem okazję uczestniczyć w tym wyjątkowym wieczorze.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2014/10/wrosound-our-first-chance-is-their-last.html
Our first chance is their last dance o rozmaitych atrakcjach festiwalu WROsound.
Pomoc przy organizacji festiwalu WROsound to dla mnie coś w rodzaju spełnienia marzeń. Bo moja muzyka, bo Wrocław i nawet pisanie na blogu coś się przyczyniło do tego, że Ola z Tomkiem zwerbowali mnie do tego wydarzenia (dziękuję!). Bardzo dużo się tam nauczyłem - nawet z pisaniem - czego dowodem jest ta, napisana w godzinę "ostatnia prasówka". Z początku spanikowałem na deadline, bo nie miałem pomysłu, ale przyszło jakoś fajnie.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2015/03/kropki-kreski-motor-motor-motor.html
Motor motor motor o koncercie zespołu Jazzpospolita.
Tekst napisany na gorąco po koncercie, ale najbardziej cieszy mnie coś innego - zupełnie niespodziewanie wyszło mi coś w stylu Trumana Capote. Chyba. Bardzo dużo go wtedy czytałem (Słychać muzy) i myśl, że udało mi się przenieść coś od takiego mistrza jest bardzo satysfakcjonująca.
http://sit-and-wonder.blogspot.com/2015/03/good-woman.html
Good woman o spektaklu Otello Grupy Pod Wiszącym Kotem.
Tutaj jestem dumny nie z siebie, ale z moich "dzieci" z koła teatralnego. Są super. Chciałem pokazać to tak bardzo, że napisałem nawet o sztuce teatralnej.
Wyobraź sobie, że zawsze masz czas o parapetówce wrocławskiej Barbary z Lechem Janerką.
Wybierając Wrocław jako miejsce do studiowania nie kierowałem się tak bardzo czynnikami edukacyjnymi. Lubię socjologię, ale Koszarowa jest na końcu świata i takie tam. Największe nadzieje zwróciłem do samego miasta, które w 2016 roku miało się stać Europejską Stolicą Kultury. To tak niesamowite, ogromne i fascynujące wydarzenie, że nie mogłem go przegapić. Pomyślałem też sobie, że super byłoby w nim uczestniczyć - do tej pory widziałem z bliska takie najlepsze festiwale jak WROsound czy Jazz nad Odrą, a jakiś miesiąc temu uczestniczyłem w kolejnym otwarciu Barbary. Miejsca tak legendarnego dla Wrocławia jak sam Lech Janerka na którego tekście do Wyobraź sobie nie tyle się opieram, co stoję na nim obiema nogami. Robię to z nieukrywaną przyjemnością - mam nadzieję, że inspiracja tym miastem pomoże mi jak najczęściej opisywać jego życie kulturalne, bo przecież już za chwilę zadzieją się tam wielkie rzeczy.
Dziękuję wszystkim za czytanie, wsparcie, obecność i uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz