I'll Be There For You. The One about Friends (2018)
Kelsey Miller
Jak co roku w święta, będąc u babci oglądaliśmy z kuzynami kilka odcinków Przyjaciół. Przy okazji przeczytałem też I’ll be there for you - książkę Keisey Miller o tym kultowym serialu i pomyślałem sobie o (tak myślę) dwóch istotnych źródłach jego sukcesu.
Po pierwsze, uświadomiłem sobie, że znajduję się właśnie w momencie życia najbardziej odpowiadającym bohaterom w serialu. Autorka książki twierdzi, że najważniejszą przyczyną sukcesu Przyjaciół jest przedstawienie czasu, gdy „twoi przyjaciele są twoją rodziną i nie wiesz jeszcze co będziesz robić”. To się zgadza – po skończeniu studiów nasze życie stało się z jednej strony bardziej ustabilizowane czasowo (idealnie pasowałby mi tu przymiotnik „scripted”), ale te pierwsze prace nie są jeszcze tak definiujące tożsamościowo. Jednocześnie przyjaźnie trwają od dłuższego czasu i można naprawdę zaufać sprawdzonym osobom.
Kolejnym źródłem sukcesu serialu jest jego zwyczajność. Mimo milionowej widowni, Przyjaciele cały czas byli grani jako sztuka teatralna – w studiu, przed żywą publicznością. Twórcy Przyjaciół, David Crane i Marta Kauffman zaczynali na Broadwayu, a Davida Schwimmera do zagrania Rossa przekonało tylko to, że chodzi o „ensemble”, czyli zespół aktorski - zestaw sześciu równorzędnych postaci. I faktycznie, wszyscy aktorzy przyjaźnili się także w pozaekranowym życiu i ufało sobie nawzajem (do tego stopnia, że gaże za kolejne sezony także negocjowali wspólnie, z milionami wypłacanymi po równo).
Bardzo dobrze, że oglądam serial tylko dla rozrywki, bo naprawdę brakuje teraz takich prostych seriali. Przyjaciele są cały czas bardzo mocno krytykowani za swoją beztroskę fabularną (za nierealistyczność utrzymywania się ziomków w Nowym Jorku, za brak postaci o kolorze skóry innym niż biała, za homofobiczne dowcipasy, za ogólną prostotę), ale – o czym przypomina autorka książki – serial jest świadectwem swoich czasów.
Komedia w 2018 roku to najbardziej ambitny (i - z kontrowersyjnych konieczności - najbardziej świadomy) gatunek produkcji fabularnych, mieszczący w sobie poważne wątki i wizje świata, eksperymentujący z narracją i występami aktorskimi. Mamy Atlantę, przestawiającą porządki rasowe w klimacie Twin Peaks z raperami, brutalnego Barry’ego, opowiadającą najbardziej osobistą i niewesołą historię Nanette, czy prezentujący multikulturowy Nowy Jork Master of None. Nawet najbardziej radosne w tym towarzystwie Dobre Miejsce jest filozoficzną szaradą o moralności i życiu po śmierci przy fabularnych twistach godnych Lost-Zagubieni.
Te wszystkie seriale są wspaniale wymyślone, świetnie wyprodukowane i jako historie - często wybitne. Ale czy są tak bardzo śmieszne? Czy przy tym całym ciężarze gatunkowym mogą sobie pozwolić na większe ilości żartów?
Mimo 15 lat od zakończenia emisji, wciąż potrzebujemy Przyjaciół, aby po prostu dobrze się z nimi bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz