wtorek, 3 marca 2015
Oh, it's up to you
Will Butler - Policy (2015)
Will Butler jest Jimmim Fallonem zespołu Arcade Fire. Amerykański komik cały czas się śmieje podczas gdy kanadyjski muzyk wydający właśnie pierwszą solową płytę nie może przestać tańczyć. Tryska młodzieńczym entuzjazmem, który nie pozwala mu ustać w jednym miejscu sceny podczas i tak żywiołowych koncertów AF. Bez trudu zauważylibyście jego różową marynarkę, szalejącą i kręcącą się wirem fal dźwiękowych.
Fantastycznie żywa energia bije z całego Policy już od pierwszej rockandrollowej piosenki. Take my side korzysta z klasycznego gitarowego konceptu w jak najbardziej słusznej sprawie i choć budowa utworu nie jest skomplikowana, to właśnie z prostoty bierze swój ponadczasowy wigor. Pulsująca i skradająca się Anna mogłaby się odnaleźć ze swoją skromną konstrukcją na kolejnej sklejonej z sampli płycie Radiohead; nie prowadzi jej na szczęście toporny beatmaker, lecz soczyste brzmienie solidnego bębna. To jak swobodna, niemal niechlujna gra jest precyzyjnie zorientowana na efekt słychać świetnie w najbardziej porywającym z tego wszystkiego Witness. Jak mawia Radosław Kotarski "Ja po prostu chcę żeby wszyscy dobrze się bawili". Pod czujnym taktem galopującego pianina Will miesza te najbardziej taneczne zagrywki: czasem wrzuca w przejściu odmienne akordy, które cofnięte tonacją jak naginają podkład jak skrecz płyty gramofonowej.
Może nie najwybitniejszym, ale najbardziej wyjątkowym dziełem, którym zajmował się Will Butler jest (cudowny) soundtrack do filmu Her za który artysta zdobył nominację do Oscara. W albumowych balladach pozostały charakterystyczne rozbłyski dźwięki włączanego w pustym pokoju systemu komputerowego. Te nieco ambientowe wiązki czule okalają dźwięki pianina jak w przygnębiająco banalnym Sing to me. Bolesna samoświadomość hamuje przez zejściem do głębszej liryki w Finish what I started z rozdzierającym wersem I tried my best, but my best was half-hearted. Ale to nawet dobrze, że nie musi odwoływać się do filozofii czy innych mitologii na taką skalę jak obrastające w wielkość Arcade Fire. Solowa płyta zyskuje dzięki temu na pewnej lekkości, bo te same chórki które w AF nazwalibyśmy "stadionowymi" w przypadku Son of god odsyłają do musicalowych zaśpiewów.
Oprócz posady cast membera Arcade Fire Will jest również, a może przede wszystkim, młodszym bratem Wina Butlera (lidera kanadyjskiego kolektywu). Wydaje mi się to całkiem odprężającą perspektywą; solowo może postawić bardziej na chwytliwość niż na wymaganą przez krytyków historyczną pamiętliwość. Czy też bezkarnie posłużyć się emocjonalnym skrótem kawałka What I want w postaci zaczepnej gry słownej If you come and take my hand I will buy you a pony / We can cook it, for supper I know this great recipe for pony macaroni. Może też zaskoczyć kaskadą garażowych hałasów tak żarliwych jak żarliwe mogą być tylko proste akordy grane na gitarze elektrycznej.
clue: Płyta jest świeżutka i ciężko coś konkretnego stwierdzić po 3 dniach słuchania, ale wydaje mi się, że Policy zawiera w sobie jakąś zagadkę kryminalną. Takie słowa jak knife, grave, fight, witness pojawiają się z niepokojącą częstotliwością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz